Pokonując kolejno 6:5 Ukrainę, 2:0 Węgry i 4:0 Rumunię polscy hokeiści na lodzie wygrali turniej Euro Ice Hockey Challenge (EIHC) w Toruniu. To już 4-ty z rzędu turniej tej rangi wygrany przez naszą reprezentację. W tym czasie zespół, prowadzony obecnie przez Jacka Płachtę, pokonał (i to 2-krotnie) wyżej notowane drużyny: Włoch, Ukrainy i Węgier, z którymi zmierzy się także na MŚ Dywizji 1A w Krakowie.
Rywale, we wspomnianych turniejach, nie zawsze występowali w optymalnych składach, ale i nasz selekcjoner nie mógł skorzystać ze wszystkich najlepszych zawodników. To optymistyczny prognostyk przed mistrzostwami, podczas których Polacy zagrają jeszcze z Japonią i Kazachstanem. Coraz śmielej mówi się o szansie na awans do światowej Elity. Czy słusznie?
Wiadomo, że do turnieju w Krakowie Polska przystąpi jako najniżej sklasyfikowany zespół w rankingu IIHF, czyli na pewno nie będzie faworytem, a za sukces trzeba będzie uznać utrzymanie na tym szczeblu rozgrywek. Z drugiej strony różnica poziomów, co zresztą pokazały ostatnie turnieje EIHC, nie jest aż tak wielka i na dobrą sprawę każdy może wygrać z każdym.
Faworytem do zwycięstwa w kwietniowych mistrzostwach jest Kazachstan, który zapewne będzie oparty na hokeistach grających w bardzo silnej rosyjskiej lidze WHL, czyli bezpośrednim zapleczu KHL. Szansę na zajęcie drugiego miejsca, także premiowanego awansem, mają wszystkie pozostałe zespoły, wśród nich Polska. Ważne będzie tylko, jak nasi hokeiści wytrzymają presję gry przy liczącej ponad 12 tysięcy widowni, która może ich ponieść po zwycięstwa, jednocześnie paraliżując poczynania rywali, ale może także usztywnić.
Na pewno cieszy, że coraz lepiej wygląda gra polskiego zespołu, że trener i drużyna reagują w przerwach na wydarzenia na lodzie i na bieżąco korygują błędy (co w Toruniu było szczególnie widoczne podczas meczu z Ukrainą). O ile do niedawna po wyrównanej walce przegrywaliśmy najważniejsze mecze, o tyle teraz wyrównane spotkania potrafimy rozstrzygać na swoją korzyść.
Jacek Płachta znacznie śmielej od poprzedniego selekcjonera Igora Zacharkina wprowadza do drużyny młodych zawodników i robi to umiejętnie dając im na lodzie miejsce u boku bardziej doświadczonych kolegów, a nie tylko we własnym gronie w jednej formacji, co dodaje im pewności siebie i zdejmuje presję wynikającą z krótkiego stażu w reprezentacji. W kadrze wszystko jest poukładane i panuje bardzo dobra atmosfera, dodatkowo umacniana przez kolejne wygrane mecze. Na szczęście coraz rzadziej przeszkadzają niektórzy klubowi działacze patrzący na hokej wyłącznie przez pryzmat wyniku własnej ligowej drużyny.
Miejmy nadzieję, że ten korzystny trend utrzyma się do zakończenia mistrzostw, a w decydującej fazie sezonu ligowego kontuzje ominą naszych reprezentantów. Taka szansa powrotu po 13 latach do grona najlepszych może się szybko nie powtórzyć.