{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Rekordowy wynik w lidze rugbystów
Do kuriozalnej sytuacji doszło w jednym ze spotkań belgijskiej ekstraklasy rugbystów. Mecz czwartych w tabeli Royal Kituro z trzecimi Soignies zakończył się zwycięstwem gospodarzy w stosunku... 356:3, co jest absolutnym rekordem dyscypliny. Głównym architektem tego "osiągnięcia" jest jednak arbiter.
Zawodnicy obu zespołów pojawili się w umówionym miejscu i czasie, zwarci i gotowi do gry. Brakowało tylko... sędziego. Obie drużyny cierpliwie odczekały więc nieco ponad godzinę, po czym część zespołu gości – wraz z trenerami – odjechała do domów, przekonana o tym, że mecz zostanie przełożony lub anulowany.
Dość nieoczekiwanie, arbiter pojawił się niedługo później, tłumacząc tym, którzy pozostali na boisku, że... zaspał. I niczym niezrażony, pomimo protestów Soignies, rozpoczął mecz.
Osłabieni goście, bez swoich szkoleniowców, w ramach bojkotu tylko stali i obserwowali zdobywających kolejne punkty rywali. Dotrwali do końca, ponieważ walkower odebrałby im "punkt dla przegranych", bez którego nie utrzymaliby dobrego miejsca w tabeli. Ich aktywność ograniczała się jednak głównie do niewinnego truchtu.
Całe widowisko – choć rekord przeszedł do historii – ze sportową rywalizacją nie miało nic wspólnego...