następne
Wszystko zaczęło się w październiku 2011 roku. Patrice Evra oskarżył Luisa Suarez o rasizm, a angielska federacja ukarała go zawieszeniem na osiem spotkań i grzywną. Gdy piłkarze ponownie się spotkali, Urugwajczyk nie podał Francuzowi ręki. W sobotę w Berlinie znów staną oko w oko. Transmisja od 20.25 w TVP1 i SPORT.TVP.PL.
Liverpool – z Suarezem w składzie – zmierzył się z Manchesterem United, w którym grał Evra, 15 października 2011 roku. W trakcie meczu doszło do wymiany zdań pomiędzy piłkarzami. Po spotkaniu Francuz poskarżył się na Urugwajczyka. – Są kamery. Możecie zobaczyć, że powiedział do mnie pewną rzecz przynajmniej dziesięć razy. W 2011 roku nie ma miejsca na takie zachowania – zaznaczył.
Angielska federacja, która na tle rasizmu jest niezwykle wrażliwa, wszczęła w tej sprawie dochodzenie. Zatrudniono najlepszych ekspertów od czytania z ruchu wag i po kilku tygodniach śledztwa zapadł wyrok – Suarez został zawieszony na osiem spotkań oraz ukarany grzywną w wysokości 40 tysięcy funtów. "Luis Suarez w trakcie meczu użył wobec Evry słów uznawanych za obraźliwe. Odnosiły się one do koloru skóry rywala" – napisano w oficjalnym oświadczeniu.
Na tym się nie skończyło. Panowie ponownie spotkali się 11 lutego 2012 roku, ale Suarez nie uścisnął dłoni Evrze. Francuz zdenerwował się, złapał rywala za rękę, ale do przywitania piłkarzy nie doszło.
Urugwajczyka po meczu do porządku przywołali szefowie klubu i po kilku godzinach na oficjalnej stronie Liverpoolu napastnik zamieścił przeprosiny.
"Rozmawiałem po meczu z menedżerem i zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd. Zawiodłem nie tylko jego, ale także klub oraz ludzi z nim związanych i jest mi z tego powodu przykro. Żałuję, że tak się stało i przepraszam. Powinienem uścisnąć dłoń Evry przed meczem" – napisał Suarez.
Od tego czasu piłkarze, mówiąc delikatnie, za sobą nie przepadają. W Berlinie w finale Ligi Mistrzów ponownie się spotkają. Evra zapewnia, że tego typu incydentów jak przed laty na pewno nie będzie.
–Przeprosił klub, ale nie mnie. Ja nie chcę jednak od niego jakichkolwiek przeprosin. Dla mnie to żaden problem. W Berlinie podam mu rękę. Nigdy nie będzie moim przyjacielem, ale przeszłość to przeszłość. Jestem dumny z mojego koloru skóry. W finale rywalizować będę z Barceloną, a nie z Suarezem. Zapewniam jednak, że poczuje moją obecność na boisku – zaznaczył Evra przed sobotnim spotkaniem.
Evra nie ukrywa jednak,
że w lutym 2012 roku trudno mu było zapanować nad emocjami. Jak zdradza
niewiele brakowało, by "odegrał" się na Suarezie.
– W mojej
głowie słyszałem wtedy głos, który mówił mi "nie rób nic głupiego, nie
uderz go". Ostatecznie opanowałem się, ale gdybym wtedy nie wytrzymał,
to kto wie, może nie mógłbym zagrać w finale Ligi Mistrzów. Pewnie
zdyskwalifikowano by mnie na kilka lat, albo coś podobnego. Po meczu
trener sir Alex Ferguson oraz koledzy z drużyny widzieli moją twarz,
widzieli, że jestem w tym momencie na innej planecie. Wiele rzeczy
wydarzyło się wtedy w mojej głowie, to był naprawdę trudny dzień, ale
jestem dumny, że zachowałem się tak, jak się zachowałem.