| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Dobry mecz w sobotnie popołudnie obejrzeli kibice w Zabrzu, ale to goście cieszyli się po końcowym gwizdku. Górnik przegrał z Jagiellonią Białystok 1:3 (1:2) w ramach 4. kolejki Ekstraklasy. Dla drużyny Michała Probierza było to drugie zwycięstwo w sezonie.
Widzowie po raz pierwszy mieli okazję wypróbować miejsca na nowej trybunie budowanego od niemal czterech lat stadionu. Jak zawsze ciepło powitany został trener gości Michał Probierz, były gracz zabrzan.
Mimo wysokiej temperatury piłkarze obu zespołów od początku grali szybko. Groźniejsze były akcje Jagiellonii, a zabrzańska obrona nie była monolitem. W 17. minucie Konstantin Wasiljew znalazł się "oko w oko" bramkarzem rywali, ale uderzył piłkę zbyt lekko. Estończyk zrehabilitował się kilkadziesiąt sekund później. Tym razem uderzył mocno, zza linii pola karnego.
Golem zakończyła się też następna akcja gości. Tym razem Wasiljew prostopadłym, dokładnym podaniem "uruchomił". Piotra Grzelczaka i było 0:2.
Wydawało się, że Górnik jest na kolanach. Szybko kibicom dał nadzieję Łukasz Madej. Jego strzał obronił wprawdzie Bartłomiej Drągowski, ale z dobitką już sobie nie poradził.
Zabrzanie zaatakowali i... mogli do przerwy przegrywać 1:3. Znów w roli głównej wystąpił estoński pomocnik Jagi. Wyprowadził kontrę, przebiegł z piłką 3/4 boiska, ale nie sprostał Sebastianowi Przyrowskiemu.
Drugą połowę goście zaczęli wyśmienicie. Podwyższyli prowadzenie już po czterech minutach, kiedy Maciej Gajos przymierzył z rzutu wolnego. Zabrzanie zerwali się do natarcia i Rafał Kosznik powinien zmienić wynik. Spudłował z 10 metrów.
Piłkarze Jagiellonii uważnie się bronili i od czasu do czasu próbowali kolejnych nieskomplikowanych kontr, siejących popłoch i zamęt wśród obrońców gospodarzy.
W ostatnim kwadransie kilka razy w polu karnym przyjezdnych było "gorąco", kilka strzałów obronił Drągowski, ale też golem powinna się skończyć jedna z akcji Jagiellonii.