Liverpool pokonał Bournemouth 1:0 (1:0) w meczu kończącym 2. kolejkę Premier League. W bramce gości cały mecz rozegrał Artur Boruc. Przy golu Christiana Benteke Polak nie miał żadnych szans.
Goście rozpoczęli bardzo odważnie. Nie speszyła ich ani imponująca klubowa gablota Liverpoolu, ani głośne "You'll never walk alone" odśpiewane chórem przez kibiców. Szczególnie aktywny był na lewym skrzydle Max Gradel, któremu w kluczowych momentach brakowało jednak dokładności.
Po drugiej stronie prym wiódł Brazylijczyk Coutinho, który raz po raz rozdzielał piłki to na lewą (Jordan Ibe), to na prawą (James Milner) stronę. Gola dla Liverpoolu strzelił jednak ktoś inny. Po krotko wykonanym rzucie rożnym, piłkę w pole karne wbił Jordan Henderson. Ta minęła kilku zawodników, docierając ostatecznie do czujnego Christiana Benteke. Belg dołożył nogę i z dwóch metrów pokonał bezradnego Artura Boruca. Po 27 minutach było więc 1:0.
Do końca pierwszej połowy Liverpool kontrolował wydarzenia na boisku. Piłkarze Brendana Rodgersa grali mądrzej, długo utrzymując się przy piłce i mozolnie budując kolejne akcje. W swoich staraniach byli jednak nieskuteczni.
W drugiej części gry obraz nieco się zmienił. Inicjatywę przejęli goście, a Matt Ritchie raz po raz szarżował w okolicach pola karnego Simona Mignoleta. I choć 25-letni Anglik dwoił się i troił, na jego drodze zawsze stawały jakieś przeszkody.
Przeszkoda stanęła też na drodze Benteke. Już w doliczonym czasie gry Belg mógł i powinien zdobyć swoją drugą bramkę, ale jego strzał z najbliższej odległości opuszkami palców sparował na poprzeczkę Boruc. Prezentu od polskiego bramkarza nie wykorzystali jednak goście, którzy do końca spotkania nie byli w stanie zagrozić rywalowi.
To druga porażka "Wisienek" w tym sezonie Premier League, druga w najskromniejszym z możliwych wymiarów. Liverpool z kolei oba swoje dotychczasowe mecze wygrał. Oba zresztą 1:0.