W swoim pierwszym meczu w Bundeslidze (1:3 z Koeln) Przemysław Tytoń sprokurował karnego, a przez dziennikarzy został wybrany najsłabszym zawodnikiem VfB Stuttgart. Trener Alexander Zorniger zapewnił jednak, że "nie ma mu nic do zarzucenia".
Na kwadrans przed końcem niedzielnego meczu z Kolonią, przy wyniku 0:0 Tytoń pospieszył się z decyzją o wyjściu do piłki i ściął z nóg w polu karnym Anthony'ego Modeste. Poszkodowany wykorzystał karnego (choć Polak był blisko udanej interwencji), a potem w ciągu kilku minut goście trafili jeszcze dwukrotnie. Stuttgart stać było tylko na honorowe trafienie.
Tak reprezentacyjny bramkarz tłumaczył się z błędu w oficjalnym debiucie: – Musiałem podjąć szybką decyzję i postanowiłem, że wychodząc z bramki pomogę obrońcom. Gdybym tego nie zrobił, rywal mógłby znaleźć się w sytuacji sam na sam.
Jego trener oczekuje, że w kolejnych meczach zrozumienie między bramkarzem, a obrońcami będzie coraz lepsze. – Podjął złą decyzję, ale w takich przypadkach bramkarz zawsze musi szybko decydować, dlatego nic mu nie zarzucam. Podobna sytuacja w najbliższych tygodniach nie powinna się już zdarzyć – zastrzegł Zorniger na łamach "Kickera".
W obronie nowego bramkarza stanął też dyrektor sportowy Stuttgartu Robin Dutt. – Jeżeli chciałoby się wskazać jednego winnego, to rzeczywiście odpowiedzialność spadłaby na Tytonia. Wcześniej akcję powinni jednak przerwać obrońcy i pomocnicy. Trzeba zadać sobie pytanie, co oni robili – zwrócił uwagę Dutt.