Wystarczyło kilkadziesiąt minut obserwacji. – Chłopcze, masz naturalny talent. Pewnego dnia możesz skoczyć 2,40 – powiedział polski trener Stanisław Szczyrba do Mutaza Essy Barshima. Współpracują już od sześciu lat. W Pekinie katarski skoczek wzwyż ma zdobyć tytuł mistrza świata.
Barshim urodził się w Dausze, ale jego rodzice pochodzą z Sudanu. Ojciec biegał na długich dystansach. Zauważyli go Katarczycy i zaproponowali występy w swojej reprezentacji. Skorzystał i przeprowadził się z biednego afrykańskiego kraju do słynącego z luksusów państwa na Bliskim Wschodzie. W 1991 roku na świat przyszedł jego syn Mutaz.
Katarskie propozycje
W tym czasie Szczyrba mieszkał w Szwecji, do której wyemigrował w celach zarobkowych. W Polsce jako trener lekkiej atletyki nie miał szans na godne zarobki. W Skandynawii wręcz przeciwnie, tym bardziej, że jego praca okazała się owocna. Renomę przyniosły mu szczególnie treningi z Linusem Thornbladem.
Szczyrba stał się cenionym szkoleniowcem. W 2007 roku zgłosili się do niego spragnieni lekkoatletycznych sukcesów Katarczycy. Odmówił. Rok przed igrzyskami w Pekinie nie chciał przerywać pracy z Thornbladem. Arabowie wrócili jednak dwa lata później. Polak zgodził się pojechać do Dauszy. Na początek na dwa miesiące. Wtedy po raz pierwszy zobaczył trening Barshima. – Kiedy ujrzałem jak skacze, wiedziałem, że zostanę. Zauważyłem prawdziwy brylant – wspominał na łamach "Przeglądu Sportowego".
Polski wizjoner
Tamto spotkanie utkwiło też w głowie Katarczyka. – Najpierw skakałem wzwyż, a potem zacząłem grać w koszykówkę. Trener poszedł i powiedział, że mam naturalny talent i kiedyś mogę skoczyć 2,40. Nie mam pojęcia jak to przewidział – przyznaje 24-latek. Na pokonanie wspomnianej wysokości potrzebował czterech lat od momentu spotkania Szczyrby. Polak nauczył go lepiej biegać, wzmocnił fizycznie i pomógł poprawić technikę.
Naturalny talent i świetne oko trenera przyniosły sukcesy. Barshim ma już cały worek medali z kontynentalnych zmagań. Pierwszym wielkim międzynarodowym testem były dla niego igrzyska w Londynie. Sezon 2012 zaczął od wysokiej formy, ale szybko pojawiły się problemy – uraz pleców. – Biorąc pod uwagę ból pleców, olimpijski brąz to dla mnie rewelacja – oceniał.
Polowanie na złoto i rekord
Na podium stanął także na mistrzostwach świata w Moskwie. Wreszcie nie musiał martwić się kontuzją i stoczył fascynującą walkę z Bogdanem Bondarenką. Tego dnia uzyskane przez Katarczyka 2,38 wystarczyło do srebra. Wygrał Ukrainiec, który skoczył trzy centymetry wyżej. Rok później Barshim był już bezkonkurencyjny. Zwyciężył w halowym czempionacie globu w Sopocie. W Pekinie postara się o powtórkę, ale już na otwartym obiekcie.
Barshim przez wielu uważany jest za najzdolniejszego skoczka swojej generacji. W zeszłym roku w Brukseli skoczył 2,43. W maju bieżącego 2,41 w Eugene. Nie dziwią więc pytania o pobicie rekordu świata, który należy do Kubańczyka Javiera Sotomayora (2,45). – To nie jest kwestia marzeń, bo te dotyczą rzeczy niemożliwych. On to może zrobić. Czekamy na najlepszy moment – podkreśla Szczerba.
Katarczyk nie ukrywa, że nie osiągnąłby obecnego poziomu, gdyby nie polski trener. – Spotkał mnie i od razu we mnie uwierzył. Pomógł wyeliminować wszystko to, co robiłem źle. Jesteśmy jak ojciec i syn – opowiada Barshim. Czy w Pekinie z radością wpadnie w ramiona Szczyrby? Finał skoku wzwyż mężczyzn w niedzielę 30 sierpnia o 12.30 czasu polskiego.
Najlepsi w tym roku na świecie w skoku wzwyż:
Barshim to zawodnik dysponujący fenomenalnym odbiciem. Poniżej film z jednego z jego styczniowych treningów. Katarczyk pokonuje 215 cm tzw. "nożycami"