Ostatni mecz 3. kolejki Premier League nie rozczarował. Arsenal bezbramkowo zremisował z Liverpoolem, ale kibice nie mieli prawa narzekać. W roli głównej wystąpili bramkarze: w pierwszej połowie ze świetnej strony pokazał się Petr Cech, a po przerwie błyszczał Simon Mignolet.
Obie drużyny rozpoczęły sezon w różnych nastrojach. Arsenal nieoczekiwanie przegrał na inaugurację z West Hamem (0:2), a w drugiej kolejce męczył się z Crystal Palace, wygrywając 2:1. Piłkarze Brendana Rodgersa – mimo kilku kontuzji – odnieśli dwa zwycięstwa, w obu przypadkach zachowując czyste konto.
Przebieg pierwszej połowy potwierdził, że dotychczasowe wyniki nie były przypadkiem. Goście kompletnie zdominowali Arsenal i często zagrażali Petrowi Cechowi. Sprowadzony latem bramkarz był krytykowany za postawę w pierwszej kolejce, gdzie zawinił przy obu straconych bramkach.
Tym razem stanął na wysokości zadania. W 39. minucie błysnął kapitalnym refleksem i w sobie znany tylko sposób obronił piłkę po strzale Christiana Benteke z najbliższej odległości. Po chwili Hectorem Bellerinem zakręcił w narożniku pola karnego Philippe Coutinho, ale Cech z najwyższym trudem sparował piłkę po jego strzale na słupek.
Ostatnim bramkarzem Kanonierów, który w pierwszej połowie popisał się przynajmniej pięcioma udanymi interwencjami był... Manuel Almunia w meczu z Aston Villą w listopadzie 2008 roku!
Po przerwie obraz gry z każdą minutą ulegał zmianie. Arsenal próbował ataku pozycyjnego, ale bił głową w mur. Przełom mogła przynieść 60. minuta, ale po efektownym zgraniu Oliviera Girouda, Alexis Sanchez trafił w poprzeczkę.
Kanonierzy zaczęli jeszcze wyraźniej dominować w posiadaniu piłki, a przyjezdni szukali powodzenia w kontrataku. W 65. minucie blisko szczęścia był rozgrywający 100. mecz w barwach gospodarzy Giroud, ale nie sięgnął piłki dogrywanej przez Aarona Ramseya.
W 69. minucie francuski snajper mógł mieć pretensje tylko do siebie. Po podaniu z głębi pola obrócił się w stronę bramki – ze stoperem na plecach – ale przy próbie strzału upadł.
W końcówce coraz więcej szans mieli Kanonierzy, ale goście mogli też mieli swoje okazje. W 80. minucie kolejną udaną interwencją po strzale Coutinho popisał się Cech. W samej końcówce gorszy nie chciał być Mignolet, efektownie parując za linię końcową strzał Alexa Oxlade'a-Chamberlaina.
Ostatecznie gole nie padły. W tabeli Liverpool jest trzeci, Arsenal z czterema punktami zaledwie dziewiąty. W czwartej serii gier Kanonierzy zmierzą się z Newcastle, z kolei The Reds czeka starcie z West Hamem na własnym boisku.