Joanna Jóźwik (AZS AWF Warszawa) jako pierwsza Polka wystąpiła w finale mistrzostw świata w biegu na 800 m. W Pekinie zajęła siódme miejsce. – To pracowita i wrażliwa perełka, której zdarza się popłakać na zajęciach – powiedział o niej trener Andrzej Wołkowycki.
Do stolicy Chin przylecieli z zamiarem wejścia do finału. Cel został zrealizowany, ale apetyt rośnie. Przed decydującym biegiem mówili już otwarcie o medalu. Nie udało się. To jednak nie jest zawodniczka, która łatwo odpuszcza. Siódma lokata doda jej motywacji na kolejny rok pracy – tym razem z celem na igrzyska olimpijskie.
– Przed zawodami finał brałbym w ciemno. Ale jak się już w nim jest, to należy myśleć o zwycięstwie. I tak właśnie było przed tym startem. Celem po awansie do czołowej ósemki stało się złoto – przyznał Wołkowycki.
Jóźwik przez 500 m ustawiła się za plecami rywalek. Biegła na pierwszym torze, nie nadrabiając dystansu. Później zaczęła wyprzedzać. Nie zdołała jednak przed kolejnym wirażem wejść do środka.
– Ważne było, żeby nie biegać po drugim torze. Każdy nadrobiony metr to jest ok. 0,15 s – to sporo. Jednak Asia boi się tłumu. Tego, by nie zostać zamkniętą – dodał trener.
Wołkowycki zaznaczył, że finałowa rozgrywka to przede wszystkim odpowiednia psychika i walka z bólem. – To był trzeci bieg w ciągu czterech dni. Pojawiło się zmęczenie nie tylko fizyczne, ale i psychiczne.
W turniejowych rozgrywkach, jakimi są też mistrzostwa świata, bardzo ważną rolę odgrywa regeneracja. A do niej coraz częściej, oprócz snu, używany jest lód.
– Proces dochodzenia do siebie jest wówczas znacznie szybszy. Zawodnik wchodzi do basenu lub beczki z wodą i lodem. Idealna temperatura to osiem stopni. Spędza tam ok. 2-3 minut i powtarza to 2-3 razy. To jest proste działanie - skurcz i rozkurcz komórek w mięśniach – podkreślił.
Wołkowycki wiedział, że o medal mistrzostw świata będzie bardzo trudno. Przeanalizował nawet statystyki. – A z nich wynikało, że tylko dwa razy taki wynik, jaki Asia osiągnęła w półfinale, dawał medal. W pozostałych przypadkach, trzeba było pobiec szybciej. Teraz też się to sprawdziło – dodał.
Jóźwik trenuje nietypowo. Największy akcent kładziony jest na szybkość i dynamikę. Mniej robi za to siły.
– Tu chodzi także o predyspozycje. Asia ma wrodzoną szybkość. Trzeba to zatem rozwijać i pielęgnować. Z kolei siłowo ma jeszcze wielkie rezerwy. Pewnie jest jedną z najsłabszych zawodniczek z czołówki. To jednak trudno odpowiednio wszystko wyważyć. Można bowiem szybko i łatwo zniszczyć potencjał. Pod względem właśnie siłowym, idealnie przygotowana jest rekordzistka świata na 1500 m Genzebe Dibaba. Wystarczy spojrzeć na jej uda i łydki. Wygląda całkowicie inaczej nawet od swoich koleżanek z reprezentacji – zauważył szkoleniowiec.
Sukces niesie ze sobą także wiele pułapek. Na to Wołkowycki jest przygotowany. – Już moja w tym głowa, żeby jej nie odbiło. Ma twardego trenera przy sobie, więc myślę, że jest pod dobrą opieką. Na pewno nie będę znosił fochów, choć Asia potrafi się rozpłakać na treningu. To bardzo emocjonalna dziewczyna. Nas łączy bardziej układ córki i ojca, ale po sezonie potrafimy na spokojnie usiąść obok siebie i napić się wina – przyznał.
O możliwościach Jóźwik przekonany jest także prezes PZLA Jerzy Skucha. – To zawodniczka, którą na pewno stać na niespodziankę w przyszłorocznych igrzyskach w Rio de Janeiro – ocenił.