Tuż po wypożyczeniu do Fiorentiny, na swojej oficjalnej stronie Jakub Błaszczykowski wydał oświadczenie, według którego wśród zainteresowanych jego usługami było m.in. Schalke 04. Skrzydłowy reprezentacji Polski miał odrzucić ofertę klubu z Gelsenkirchen w imię "szacunku dla fanów Borussii". Horst Heldt, dyrektor sportowy klubu z Veltins-Arena, twierdzi jednak, że było zupełnie inaczej...
Błaszczykowski został wypożyczony z Borussii do Fiorentiny ostatniego dnia okienka transferowego. Skrzydłowy reprezentacji Polski w słonecznej Florencji spędzi co najmniej rok, więc niedługo po ogłoszeniu transakcji wydał specjalne oświadczenie, w którym podziękował kibicom z Dortmundu za wsparcie.
Wśród ciepłych słów i pięknych wspomnień, 29-latek wbił też szpilkę w największego rywala – Schalke 04. – Bardzo nalegali, żeby mnie pozyskać, ale z szacunku dla kibiców BVB nie podejmowałem w ogóle tego tematu. Wciąż wierzę, że w piłce i w życiu ważne jest coś więcej, niż tylko pieniądze – przekonywał.
– To kompletne bzdury – zareagował na słowa Polaka dyrektor sportowy klubu z Gelsenkirchen, Horst Heldt. – To agent Błaszczykowskiego wielokrotnie zgłaszał się do nas i pytał, ile Kuba mógłby zarobić w naszym zespole. Do negocjacji nigdy nie doszło, bo ani razu mu nie odpowiedziałem – wyjaśnił.
Heldt nie ma jednak w ostatnich dniach dobrej prasy w Niemczech. Pomijając sugestie Błaszczykowskiego, które mocno oburzyły fanów Schalke, nie potrafił doprowadzić do finalizacji wypożyczenia 19-letniego Marvina Friedricha do HSV. Słów Kuby – siłą rzeczy – nie mógł więc potwierdzić...