| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Zagłębie Lubin pokonało Cracovię 4:2 (1:0) w drugim meczu 9. kolejki Ekstraklasy. Dla Miedziowych to trzecia z rzędu wygrana przed własną publicznością. Zespół Piotra Stokowca awansował na drugą pozycję w tabeli.
Do 22. minuty w Lubinie grała tylko jedna drużyna i było to Zagłębie. Gospodarze byli agresywniejsi, szybciej po odebraniu piłki przechodzili do ataku i częściej gościli pod bramką rywali. Cracovia starała się spokojniej rozgrywać akcje, ale czyniła to za wolno, schematycznie i po wymienieniu kilku podań pod pressingiem obrońcy kopali piłkę do przodu, gdzie przejmowali ją gospodarze.
Akcjom zawodników trenera Piotra Stokowca brakowało jedynie skutecznego wykończenia. Wyręczył ich w 22. minucie Sreten Sretenović. Po dośrodkowaniu aktywnego Krzysztofa Janusa obrońca Cracovii tak próbował "szczupakiem" wypić piłkę, że trafił do własnej bramki.
Dopiero po stracie gola do ataku ruszyli goście i mogli już po minucie odpowiedzieć bramką. W polu karnym w idealnej sytuacji znalazł się Mateusz Cetnarski, ale minimalnie przestrzelił. Kilka chwil później sam w polu karnym był Dariusz Zjawiński, ale tak fatalnie uderzył głową z jedenastu metrów, że nie trafił nawet w bramkę.
Spotkanie w dalszych fragmentach było bardziej wyrównane, bo na agresywną grę Zagłębia Cracovia odpowiadała tym samym, ale groźniejsze były jednak ataki gospodarzy. Tuż przed przerwą po ładnym rozegraniu piłki i sprytnym strzale w krótki róg Dorde Cotry piłka zmierzała już do siatki, ale Krzysztof Pilarz zdołał ją w ostatniej chwili wybić.
W drugiej połowie Cracovia zaczęła atakować większą liczbą zawodników, ale dzięki temu Zagłębie miało więcej miejsca dla swoich kontr. I po jednej z nich zdobyła drugiego gola. Po dośrodkowaniu w pole karne z prawej strony piłka najpierw odbiła się od zaskoczonego zadziwiająco bierną postawą obrońców rywali Łukasza Janoszki i trafiła pod nogi Jarosława Kubickiego, który z najbliższej odległości trafił do siatki.
Prawdziwe emocje w Lubinie zaczęły się dziesięć minut później. W niegroźnej sytuacji Maciej Dąbrowski kopnął w polu karnym Dariusza Zjawińskiego i sędzia Marcin Borski podyktował dla gości rzut karny. Na trybunach i ławce rezerwowych Zagłębia mocno zawrzało, ale protesty nic nie dały. Do piłki podszedł Cetnarski i mocnym uderzeniem nie dał szans Konradowi Forencowi.
Kilkadziesiąt sekund później gospodarze jednak ponownie prowadzili dwoma golami. Osamotniony z lewej strony Cotra tak strzelał, że wyszło mu dośrodkowanie, do piłki najszybciej wyskoczył Janus i uderzeniem głową pokonał Pilarza.
Dąbrowski tak się ucieszył z gola kolegi, że zamiast pobiec mu pogratulować, najpierw ruszył w kierunku sędziego, zapewne po to, aby mu wypomnieć sytuację z rzutem karnym, za co arbiter ukarał go żółtą kartką.
Ponieważ Cracovia nie zamierzała rezygnować z odrobienia strat, a Zagłębie nie chciało się tylko bronić, kibice oglądali ciekawe widowisko. I co najważniejsze – padały kolejne bramki. Najpierw prowadzenie Zagłębia podwyższył strzałem głową Dąbrowski. Minęło sześć minut i z gola cieszyli się goście, kiedy ładną, szybką akcje strzałem z pola karnego skutecznie wykończył wprowadzony kilka chwil wcześniej Erik Jendrisek.
W ostatnich minutach Cracovia uzyskała zdecydowaną przewagę a Zagłębie się już tylko broniło. Groźnie strzelali Cetnarski oraz Boubacar Dialiba, ale Forenc za każdym razem szczęśliwie bronił i więcej goli w Lubinie już nie padło.