| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Zapowiadanej poprawy gry mistrza Polski ciągle nie widać. Lech Poznań doznał w niedzielę siódmej porażki w sezonie, przegrywając w Białymstoku z Jagiellonią 0:1 (0:1). Po dziewięciu kolejkach Ekstraklasy Kolejorz jest na ostatnim miejscu w tabeli.
W Poznaniu zrobiło się bardzo nerwowo. W tygodniu władze klubu "zamroziły" pensje i premie piłkarzy. Maciej Skorża dostał od zarządu jasny sygnał, że w tej chwili punktowanie w lidze ma być dla niego priorytetem. Dlatego w czwartek, w meczu z Belenenses w Lidze Europejskiej, kilku kluczowych zawodników zasiadło na ławce rezerwowych. Efekt był jednak mizerny.
Kibice znów zobaczyli zespół bez pomysłu na grę, z zawodnikami w bardzo słabej formie. Kolejorz przez ponad godzinę nie potrafił oddać celnego strzału na bramkę Bartłomieja Drągowskiego. Nie był też w stanie kontrolować sytuacji na boisku. A Jagiellonia grała swoje i dość szybko została za to nagrodzona.
W 29. minucie Jonatan Straus dośrodkował piłkę z lewego skrzydła. Dopadł do niej niepilnowany w polu karnym Przemysław Frankowski i strzałem głową pokonał Jasmina Buricia. Kto spodziewał się szybkiej odpowiedzi ze strony mistrza, poczuł się rozczarowany. Goście pierwszy raz poważnie zagrozili rywalowi dopiero w 59. minucie, kiedy to Paulus Arajuuri uderzył minimalnie niecelnie.
Co więcej, w końcówce to Jaga miała więcej okazji. Najbliżej gola był w 90. minucie Karol Mackiewicz, gdy... zepsuł dośrodkowanie i trafił w poprzeczkę. Gospodarze utrzymali korzystny rezultat i mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Co dalej z Lechem i trenerem Skorżą? Światełka w tunelu ciągle nie widać.