| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Lider nie zwalnia tempa. Piast Gliwice zasłużenie wygrał na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław 2:1 (1:0) i po 10 kolejkach pewnie prowadzi w tabeli Ekstraklasy. Gole dla przyjezdnych strzelili Hebert oraz Uros Korun, a przy obu trafieniach asystami popisał się Patrik Mraz.
Piast już w pierwszych 10 minutach miał cztery okazje na zdobycie gola. Sprawiedliwie jednak trzeba dodać, że trzy z nich rywalom sprezentowali sami piłkarze Śląska. Najpierw Mariusz Pawelec podał wprost pod nogi rywala i goście znaleźli się w sytuacji dwóch na dwóch, później fatalnie zachował się w polu karnym Tomasz Hołota, który nie potrafił wybić piłki, a następnie Mariusz Pawełek piąstkował w sposób siatkarski do zawodnika Piasta.
Wrocławianie fatalnie spisywali się w środku pola, gdzie Tom Hateley i Marcel Gecov zupełnie się nie rozumieli, a Krzysztof Danielewicz właściwie tylko asystował i się przyglądał grze. Uros Korun i Radosław Murawski robili co chcieli i jak chcieli. Co ciekawe, Piast znacznie łatwiej przedzierał się w pole karne Śląska środkiem, a nie skrzydłami. I właśnie po jednej z takich akcji Martin Nespor znalazł się sam w polu karnym, ale trafił w słupek.
Śląsk przebudził się dopiero po pół godzinie. Bardzo aktywni byli Jacek Kiełb oraz Kamil Biliński i właśnie po ich dwójkowych akcjach wrocławianie powinni zdobyć gola. Najpierw jednak zostali zablokowani w polu karnym, a kilka chwil później ten drugi zawodnik w idealnej sytuacji nie trafił w piłkę.
Kiedy wydawało się, że Śląsk już opanował sytuację na boisku, ponownie przebudzili się goście. Najpierw Marcin Pietrowski wywalczył po prawej stronie rzut wolny. Do piłki podszedł Patrik Mraz i idealnie dośrodkował na głowę Heberta, który strzałem z bliska nie dał szans Pawełkowi.
W drugiej połowie od początku przeważał Śląsk, ale miał duże problemy z przebiciem się przez zagęszczoną obronę rywali. Wrocławianie nie potrafili nawet wypracować sobie sytuacji do oddania strzału. Znacznie groźniejszy był Piast w swoich kontratakach.
Paradoksalnie to jednak Śląsk zdobył gola właśnie po kontrataku. Najpierw Kiełb przebiegł pół boiska, zagrał do Bilińskiego, a ten nie dał szans Jakubowi Szmatule.
Wrocławianie z remisu cieszyli się jednak tylko cztery minuty. Po kolejnej kontrze w polu karnym znalazł się Korun, który od razu oddał strzał. Pawełek pewnie by złapał piłkę, ale wcześniej odbiła się ona od próbującego interweniować Hołoty i powoli wtoczyła się do bramki.
Po stracie drugiego gola Śląsk zepchnął Piasta do głębokiej defensywy. Gliwiczanie długo nie mogli wyjść z własnej połowy i bronili się całym zespołem na 30 metrze. Wrocławianie nadal mieli duże problemy z przebiciem się przez obronę rywali i wypracowaniem sobie sytuacji bramkowej. Najbliższy strzelenia wyrównującego gola był Peter Grajciar. Po ładnym rozegraniu akcji z Kiełbem Słowak sprytnie uderzył w krótki róg, ale Szmatuła był czujny i zdołał wybić piłkę na rzut rożny.
W końcówce to Piast mógł zdobyć trzeciego gola. Po kiksie Pawełka, który wypuścił w niegroźnej sytuacji piłkę z rąk, w idealnej sytuacji znalazł się Josip Barisic. Napastnik gości uderzył na bramkę, ale Pawełek w ostatniej chwili zdołał ręką zatrzymać piłkę.
To była ostatnia ciekawa sytuacja w tym spotkaniu. Śląsk niby próbował do końca atakować, ale nie miał pomysłu na rozmontowanie szczelnej defensywy obrony rywali.