Losy trenerów mają coś wspólnego z miłością. Poznali się, długo patrzyli sobie prosto w oczy, wymienili się nawet PIN-ami do kart. Minął rok i trzeba powiedzieć sobie goodbye! Tylko jak?
Każdy był lub będzie kiedyś zwalniany. To kiepskie uczucie. Wszyscy dookoła już wiedzą, ty wiesz co w pracy zawaliłeś, pozostaje czekanie na wizytę kadrowej. Wtedy pocieszeniem jest tylko dobrze skrojony i podpisany kontrakt. Ma korzystną klauzulę albo nie. Jeśli tak, to dostaniesz niezłą sumę na otarcie łez. A jeśli nie, to pozostaje zgrzytanie zębami.
Lech i Legia przegrały w czwartek po 0:2, solidarnie, jak na mistrza i wicemistrza przystało. Obaj trenerzy siedzą na beczkach prochu, choć przy Łazienkowskiej lont wydaje się być minimalnie krótszy. Ogień zbliża się jednak do beczek i tu, i tam. Napisałem niedawno – nie mój cyrk, nie moi klauni, ale teraz klaunów mi żal. Tak po ludzku...
Patrzyłem z góry na Norwega w meczu z Napoli. Współczułem i podziwiałem zarazem. Wyglądał jak hodowca z Ząbkowskiej na Pradze, który wyszedł przed dom w garniturze i gwiżdże na palcach, by przywołać swoich ulubieńców. A ci rano opuścili gołębnik i cieszą się wolnością dobrze wiedząc, że ich pan nie przeżyje do wieczora.
Dziennikarze są od przecieków. Bywają kontrolowane lub nie. Z Legii wyciekło, że za drzwiami stoi Czerczesow, z Lecha, że Kocian. Na parę dni przed spotkaniami w LE. Komu zależało na zwiększeniu dystansu między drużynami a ich szkoleniowcami? Dziwny sposób motywowania do walki o niemałe przecież pieniądze. O reputacji kraju nie wspominając.
Jakie proste wnioski? Podpisywać papiery ostrożnie. Na rundę albo dwie, nigdy na pięciolatkę. Bo Arsene Wenger i Alex Ferguson nie rodzą się co roku w każdym kraju. Leo Beenhakker dowiedział się o zwolnieniu na bieżni od dziennikarza, Berg twierdzi, iż nic nie wie, a trener Lecha na razie nie skarży się na swój los, który wydaje się być przesądzony.
Prawdziwego szefa poznaje się też po tym, jak kończy! Miałem w życiu takich, co sami proponowali "sumę odstępnego" i takich, których należało zmusić, przychodząc na ostatnią rozmowę z adwokatem. Nie znam przypadku, aby ktoś dobrowolnie zrezygnował z miliona odszkodowania za zerwanie umowy. Pozostaje szantaż. Niemiły dla obu stron.
I na koniec plastyczne skojarzenie. Trenerzy Lecha i Legii przypominają dziś martwe kaczki w locie, które trafione śrutem przez myśliwych są jeszcze w powietrzu, ale pozostają tylko małe niewiadome. Albo spadną w szuwary, albo dolecą do pobliskiej łąki. Martwym jest zawsze wszystko jedno.
Jerzy Chromik