Przegrywamy, musimy odrabiać straty, a na boisku pojawia się dwóch obrońców i defensywny pomocnik. Zmiany, jakich Adam Nawałka dokonał w meczu ze Szkocją, unaoczniły jak wąskim polem manewru dysponuje w rzeczywistości. Nawet jeśli w czwartek zawęził je sobie na własne życzenie.
Mówimy oczywiście o ofensywie. W obronie Nawałka ma w kim wybierać. Glik i Pazdan to na dziś para nie do ruszenia, ale czekający na ławce Jędrzejczyk czy Szukała są w stanie godnie ich zastąpić. Przecież taki Szukała w Glasgow po raz pierwszy usiadł na ławce. Wszystkie poprzednie mecze eliminacji rozegrał od 1. do 90. minuty. Podobnie jest na bokach, gdzie wystawienie Wawrzyniaka, Olkowskiego i Jędrzejczyka nie grozi drastycznym spadkiem jakości.
Dziury szyjemy Jodełką
Jednak im dalej w przód, tym jest gorzej. Strach sobie wyobrażać co by było, gdyby poważnej kontuzji doznał Grzegorz Krychowiak – na dziś nasze płuca i serce w środku pola. W czwartek dobrze zagrał też Krzysztof Mączyński, ale kto mógłby go zastąpić w ofensywnym wariancie? Starzejący się i niegrający w klubie Mila? Będący bez formy, a w kadrze na razie niewytrzymujący presji Linetty? Na Hampden obaj byli na ławce, ale w miejsce kontuzjowanego Arkadiusza Milika Nawałka wolał wpuścić Jodłowca. To dużo mówi.
Właściwie to czemu za Milika nie wszedł jedyny napastnik na ławce, czyli Artur Sobiech? Nawałka pewnie wie więcej niż my, widocznie piłkarz Hannoveru 96 nie przekonał go na treningach. To pokazuje jednak, że tak naprawdę nie mamy w kadrze żadnego realnego zastępcy dla Milika i Lewandowskiego.
Gorzkie piwo na trybunach
Podobnie jest na skrzydłach, choć tu akurat Nawałka sam nawarzył sobie gorzkiego piwa. W pierwszym składzie byli Grosicki i Błaszczykowski, a na ławce żadnego człowieka, który mógłby wejść w ich miejsce. Ostatecznie wszedł Olkowski, który rzeczywiście w Koeln grywał w pomocy (i na pewno na tym opierał się Nawałka), ale po pierwsze w ogóle nie strzela goli i nie asystuje, a po drugie od początku sezonu też jest bez formy.
Skrzydłowi tymczasem marznęli na trybunach. Sławomir Peszko, Bartosz Kapustka i Piotr Zieliński nie złapali się do 23-osobowego składu. Pominięcie Peszki da się jeszcze wytłumaczyć – w Lechii Gdańsk grzeje ławkę. Ale młodzi Kapustka i Zieliński od początku sezonu grają w klubach i to grają nieźle. Ale zamiast nich Nawałka wolał zabrać do składu sześciu potencjalnych obrońców (doliczamy do tego grona Ariela Borysiuka).
Oby nie wypadł dysk
Taki wybór rezerwowych na pewno nie był przypadkowy. Nie posądzam oczywiście selekcjonera o złą wolę albo o to, że źle ocenił formę swoich podopiecznych. Po prostu zakładał inne scenariusze na ten mecz. Do 44. minuty wszystko układało się tak, jak sobie to zaplanował. Prowadziliśmy i mieliśmy kolejne sytuacje. Nawet po golu Matta Ritchie'ego Polska mogła wyjść na prowadzenie (szanse Milika). Potem jednak niespodziewane trafienie Stevena Fletchera podcięło nogi biało-czerwonym, a Nawałka obudził się z sześcioma obrońcami na ławce. Jednym napastnikiem, Milą i Linettym.
Tym razem jednak to nam sprzyjało szczęście (nie pierwszy raz w tych eliminacjach). No i mamy Lewandowskiego. Robert to głowa, która rządzi biało-czerwonym organizmem. W bramkarzu (niezależnie którym), Gliku oraz Krychowiaku mamy silny kręgosłup. Pozostałe siedem odchodzących od niego żeber też zwykle daje radę. Ale jeśli któreś z nich pęknie (jak choćby w czwartek najsłabszy na boisku Grosicki), w składzie nie ma protez, by je zastąpić. A już kontuzja wspomnianego kręgosłupa grozi trwałym paraliżem. Wszystko w rękach masażystów.
Następne