10 paź 2015 | Piłka nożna / Reprezentacja

Irlandia brzydka i skuteczna jak nigdy

John O'Shea i Darren Randolph (fot. Getty)

MarS

Grają w piłkę brzydko, ale niezwykle skutecznie – tak w jednym zdaniu można scharakteryzować ostatnią przeszkodę na drodze Polaków do mistrzostw Europy we Francji. Irlandia pod wodzą Martina O’Neilla znalazła styl, który delikatnie mówiąc nie porywa, ale efektywności mu odmówić nie można.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

To Szkocja miała być groźniejszym rywalem w walce o turniej nad Sekwaną. Otwarta gra z polotem, podobała się wielu obserwatorom, jednak wesoły futbol pożądanych efektów nie przyniósł. Zgoła odmienny styl prezentuje natomiast reprezentacja Irlandii. Żelazna defensywa i dyscyplina taktyczna, zasada najpierw nie stracić – a może uda się coś strzelić, pozwoliła piłkarzom z Zielonej Wyspy na walkę do ostatniej kolejki eliminacji o awans.

Ostatni raz nasi kolejni rywale, więcej niż jednego gola w meczu o punkty stracili… dwa lata temu. Wtedy polegli z Niemcami 0:3 w eliminacjach mundialu w Brazylii, ale progres jaki wykonali jest znaczący. Dość powiedzieć, że w starciach z mistrzami świata zdobyli tym razem już cztery punkty, tracąc w dwumeczu zaledwie jednego gola.

– Jeżeli nie uda się im nic strzelić w pierwszej połowie, to dopiero się odkryją i zaatakują odważniej po przerwie. Pierwszą połowę zagrają na przeczekanie, bez ryzyka – prognozuje Zbigniew Mandziejewicz. I trudno się z nim nie zgodzić. Irlandczycy, co brzmi ja frazes, grają do ostatniego gwizdka sędziego. To gole w ostatnich sekundach przynosiły im punkty z Gruzją, Niemcami czy Polakami. Zresztą wyłączając bramki z Gibraltarem, to w pierwszej połowie zdołali pokonać bramkarza rywali tylko dwa razy.

Kiedy w czwartkowym meczu biało-czerwonych ze Szkocją z boiska schodził kontuzjowany Arkadiusz Milik, a jego miejsce zajmował Tomasz Jodłowiec, polscy kibice zastanawiali się nad brakiem wartościowego zmiennika dla naszych podstawowych napastników. Irlandia nie ma takich problemów. Doskonale w roli dżokera spisuje się Shane Long. Napastnik Southampton ma koncie trzy gole, które przyniosły wygraną z Niemcami i remis z Polską. Jego wejścia na podmęczonego rywala stały się poniekąd znakiem firmowym drużyny O’Neilla.

Pocieszającym pozostaje fakt, że Irlandia tak jak mało traci, tak samo mało strzela. Tylko defensywy Gruzji i Gibraltaru zostały złamane przez nich więcej niż raz. A trzeba pamiętać, że nasi rywale żeby awansować będą musieli trafić na Stadionie Narodowym więcej niż raz – bo przecież nikt sobie nie wyobraża, że Robert Lewandowski przerwie swój festiwal strzelecki w najważniejszym meczu jesieni. A Irlandia pozostaje jedyną drużyną w tych eliminacjach, której nasz najlepszy snajper nie ustrzelił. Nie można tego tak zostawić...