Nie jest to "Kariera Nikodema Dyzmy", ale jednocześnie trudno oprzeć się wrażeniu, że Jan Urban pracę w czołowych klubach zawdzięcza głównie pogodzie ducha i świetnym relacjom interpersonalnym. Bo jeszcze nigdzie nie wykorzystał maksymalnego potencjału. W Lechu znów nie będzie musiał, ale to ledwie bliska perspektywa.