| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Po dwóch zwycięstwach z rzędu, tym razem Lechia Gdańsk zremisowała z Górnikiem Zabrze 1:1 (1:1) w meczu inaugurującym 12. kolejkę Ekstraklasy. W końcówce pierwszej połowy goście mogli objąć prowadzenie, ale rzutu karnego nie wykorzystał Mariusz Magiera.
Wśród gospodarzy zabrakło pauzującego za żółte kartki Grzegorza Kuświka, który w dwóch ostatnich meczach strzelił trzy gole. Poza tym reprezentant Polski Sławomir Peszko zasiadł na ławce rezerwowych, a dla Sebastiana Mili zabrakło nawet miejsca w meczowej "18".
Od pierwszej minuty gdańszczanie zepchnęli rywali do głębokiej defensywy, ale nie potrafili udokumentować swojej przewagi skutecznym strzałem. Najbliższy szczęścia w 9. minucie był po podaniu Macieja Makuszewskiego Lukas Haraslin, który uderzył jednak za lekko i wprost w Grzegorza Kasprzika.
Tymczasem pierwsza odważniejsza akcja zabrzan zakończyła się w 18. minucie powodzeniem. Zapoczątkował ją Radosław Sobolewski, który zagrał na prawo do Romana Gergela. Po centrze słowackiego pomocnika piłki nie sięgnął Rafał Janicki, co wykorzystał Maciej Korzym, który z bliska umieścił ją w bramce Marko Maricia i Górnik niespodziewanie objął prowadzenie 1:0.
Po stracie gole zdecydowaną przewagę nadal mieli biało-zieloni. W 29. minucie Kasprzik wygrał pojedynek z Arielem Borysiukiem, a siedem minut później Michał Mak uderzył z 18. metrów obok słupka. W 38. minucie Lechia doprowadziła do wyrównania. Po udanym dryblingu na prawej flance aktywny Haraslin podał do Adama Buksy, który spod linii końcowej zagrał na środek pola karnego, a nadbiegający Makuszewski strzałem bez przyjęcia pokonał golkipera gości.
W doliczonym czasie gry pierwszej połowy zabrzanie nie wykorzystali znakomitej okazji do objęcia po raz drugi prowadzenia – Jakub Wawrzyniak sfaulował w polu karnym Gergela, ale Mariusza Magiera posłał z 11 metrów piłkę wysoko nad poprzeczką. Tym samym, w kolejnym spotkaniu przeciwnicy gdańskiej drużyny nie zdołali wykorzystać rzutu karnego – w poprzednim meczu z Jagiellonią w Białymstoku Marić, także w końcówce pierwszej połowy, obronił uderzenie Konstantina Vassiljeva.
Po przerwie gra również toczyła się głównie na połowie gości, ale tempo znacznie spadło. Lechiści atakowali anemiczne oraz schematycznie i cofnięci pod własne pole karne zawodnicy z Zabrza nie mieli większych problemów z rozbijaniem ich akcji. Najlepszą sytuację wypracował sobie w 82. minucie Mak, który minął dwóch rywali, ale strzelił wyjątkowo niecelnie.