Andrzej Fonfara (28-3, 16 KO) nie ukrywał radości po ostatnim gongu walki z byłym mistrzem świata kategorii półciężkiej, Nathanem Cleverlym (29-3, 15 KO). Po dwunastu rundach dramatycznego pojedynku sędziowie jednogłośnie wskazali zwycięstwo Polaka (115:113, 116:112, 116:112). – To nie była najtrudniejsza walka w moim życiu – przekonywał "Polski Książę".
– Cleverly ma niezwykle odporną szczękę. To świetny zawodnik. Przyjął wiele mocnych ciosów i wciąż szedł naprzód. Do końca wierzył w zwycięstwo. Przed walką wierzyłem w wygraną przez nokaut, ale w trakcie trwania pojedynku zdałem sobie sprawę z tego jak świetną defensywą dysponował mój rywal. Mam do niego wiele szacunku – przekonywał Fonfara.
Zdaniem Polaka decydujący moment przyszedł w drugiej połowie pojedynku.
– W okolicach siódmej/ósmej rundy miałem wrażenie, że po jednym z moich ciosów złamałem mu nos. Wtedy poczułem, że wygrana jest blisko. Udało mi się go przełamać i w ostatnich rundach nie było wątpliwości, kto jest lepszym pięściarzem. Co mnie teraz czeka? Wakacje na Hawajach – dodał.
Walijczyk sprawiał wrażenie pogodzonego z werdyktem i pogratulował zwycięstwa Fonfarze. Po wszystkim trafił na obserwację do szpitala.
– To była wybuchowa walka. Nasze style stworzyły fantastyczną mieszankę. Od pierwszego gongu to była niesamowita wojna i rekordy w liczbie zadanych ciosów w ogóle mnie nie dziwią. Fonfara ma czym uderzyć – pod względem siły niewiele ustępuje mistrzowi świata Siergiejowi Kowaliowowi. Możliwość stoczenia pojedynku w USA była niesamowitym przeżyciem, chętnie zrobiłbym to jeszcze raz – stwierdził Cleverly.
Wygrana z Walijczykiem to drugie tegoroczne zwycięstwo "Polskiego Księcia". W kwietniu pokonał przez techniczny nokaut w dziewiątej rundzie Julio Cesara Chaveza juniora (49-2-1, 32 KO).