Alen Halilović niedawno dołączył do Sportingu Gijón a już stał się jego twarzą. Chorwat od początku sezonu imponuje formą i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych tygodniach miał spuścić z tonu.
W Asturii młody pomocnik pokazuje swoją najlepszą wersję i nie będzie przesady w powiedzeniu, że niemal od razu stał się liderem zespołu. Może nie w pełnym tego słowa znaczeniu, bo Alenowi do drużynowego motywatora daleko, ale takim boiskowym przywódcą jest jak najbardziej. Ciągnie drużynę kiedy jej nie idzie i bierze na siebie odpowiedzialność w rozegraniu. Widać, że jest pewny siebie, w dryblingach – których procentowo (61) wygrywa w tym sezonie więcej niż Neymar (53), czy Nolito (42) – czasem może nawet bezczelny, lecz taki właśnie powinien być każdy piłkarz grający na skrzydle czy z dziesiątką.
Czy jest utalentowany? Niewątpliwie tak. Ma umiejętności, jest dobry 1 na 1, świetnie podaje. Ma trafione pomysły, choć nie zawsze podejmuje odpowiednie decyzje. Pokochali go kibice na El Molinon, tak samo jak szkoleniowiec Sportingu, Abelardo, okazujący mu bezgraniczne zaufanie. – Podstawą sukcesu jest utrzymanie intensywności treningów i szczerość wobec piłkarzy – twierdzi trener, choć styl gry Halilovicia w Gijon jest taki, jakby jedyną radą szkoleniowca dla Chorwata było „salid y disfrudad” (z hiszp. „wyjdź i ciesz się grą”). "Bęben maszyny losującej jest pusty...", nikt nie może przewidzieć na jakie zagranie zdecyduje się wychowanek Dinama. Problemy mają nie tylko rywale, lecz także i boiskowi partnerzy. Gdy wydaje się im, że dany wariant rozegrania nie ma szans na powodzenie, to wtedy Alen na taki się decyduje. A oni po prostu nie nadążają.
Można dziś stwierdzić, że Sporting i Halilović są sobie przeznaczeni, co jeszcze kilka miesięcy temu wcale nie było takie oczywiste. W Segunda División Abelardo skupiał się przede wszystkim na solidności w obronie, co wynikało zarówno z ogólnych możliwości zespołu, jak i z charakterystyki ligi. Logiczne jest, że trener również po awansie nie zmienia swej filozofii – parafrazując, defensywą zapewnia się utrzymanie.
A jak wygląda Halilović w zadaniach obronnych? Na pierwszy rzut oka ma z nią tyle wspólnego co Vinnie Jones z delikatnością w reklamie Milki, ale nawet i na tym polu poczynił zauważalne postępy, co widać zwłaszcza gdy Abelardo wystawia go na prawej flance. Wystarczy przywołać chociażby mecz z Valencią, by udowodnić, iż również w tym aspekcie gry ma rezerwy – potrafi świetnie współpracować w agresywnym pressingu, lecz też i cofnąć się, by podwoić krycie i pomóc bocznemu obrońcy w odbiorze. To może być jego wielkim atutem w przyszłej walce o miejsce w kadrze Barcelony. Lucho lubi bowiem zawodników pracujących, poświęcających się dla drużyny. Dlatego też Halilović powinien dokładnie przyjrzeć się przypadkowi Gerarda Deulofeu i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Ta eksplozja formy Alena może poniekąd... dziwić, jeśli przypomnimy sobie czas spędzony przez niego w Barcelonie B. W rezerwach Dumy Katalonii ewidentnie nie był sobą. Zatracił wtedy niemal wszystkie swoje zalety, błyszczał stosunkowo rzadko, a jeśli nawet, to tylko pojedynczymi zagraniami. Na ogół jednak podejmował złe decyzje, przeważnie odgrywał piłkę do najbliższego kolegi, a i fizycznie wyglądał jakby do futbolu seniorskiego jeszcze nie dorósł. Wszystko to było spowodowane rzekomymi problemami z adaptacją w Hiszpanii, ale z perspektywy czasu chyba można powiedzieć, iż to nie do końca prawda. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Eusebio, a potem Vinyals po prostu nie potrafili wykorzystać jego atutów. Tak samo zresztą jak wielu innych piłkarzy rezerw Blaugrany, ale to już temat na osobny tekst.
Teraz sympatycy i władze Barcelony mogą cieszyć się nie tylko z dobrej postawy Chorwata, ale też z faktu, że udało się go przekonać do wypożyczenia. Prezesi bez wątpienia mogą uznać to za sukces. Latem zgłaszało się bowiem po niego wielu chętnych, zarówno z Hiszpanii, jak i innych krajów Europy, np. West Ham i Hamburger SV. Jego ojciec głośno mówił, że chciał, aby syn trafił do zespołu grającego w Lidze Mistrzów lub Lidze Europy. Brzmi to ambitnie, ale trudno wyobrazić sobie, by w tak silnych drużynach miał szanse na przebicie się. Raczej grałby "ogony", a w pełnym wymiarze pewnie jedynie w meczach pucharowych, ale na pewno nie zostałby kluczowym zawodnikiem zespołu, tak jak w Sportingu. Po pierwsze byłby to dla niego zbyt duży przeskok piłkarski, a po drugie znów znalazłby się pod wielką presją, z którą nie poradził sobie w Barcelonie B. Na szczęście jednak, w odpowiedniej chwili do akcji wkroczył Luis Enrique, który przekonał Chorwata, że jeśli chce osiągnąć sukces w drużynie mistrza Hiszpanii, to musi lepiej poznać ligę i w niej dalej się rozwijać. No i przede wszystkim grać regularnie, wszak nie ma lepszej nauki dla piłkarza niż mecz o stawkę.
Co niecierpliwsi fani Barcelony powiedzą, że to nie w Sportingu powinien teraz znajdować się Chorwat, lecz w Barcelonie, gdzie na pewno dostałby szansę. I może mają rację, ale problem w tym, iż patrzą z perspektywy nowej sytuacji. Plagi kontuzji, która dotknęła zespół Luisa Enrique, nie dało się przecież przewidzieć. Równie dobrze mogłoby być tak, że Rafinhię, Iniestę i Messiego urazy by ominęły. A co wtedy? Alena czekałyby zapewne trybuny, albo w najlepszym wypadku ławka rezerwowych, a tego żadna ze stron by nie chciała. Wypożyczenie było zatem najodpowiedniejszą z opcji.
– Relacje Abelardo z Luisem Enrique były kluczowe dla mojego przejścia do Sportingu (...). Podoba mi się tutejszy system, dużo trenujemy, futbol opiera się na wielu podaniach – mówi o pobycie w Gijoón, które zapewne będzie dla niego tylko trampoliną do wielkiej kariery. Podkreśla też, że w klubie z Asturii czuje się "bardzo szczęśliwy", ale to widać na pierwszy rzut oka. Chorwat jest jednym z tych piłkarzy, którzy muszą mieć komfort mentalny. Kiedy pozostaje spokojny, po prostu zachwyca na boisku i tym samym potwierdza ogromny potencjał. Jeśli tylko po powrocie do Barcelony klub zapewni mu odpowiednią ochronę i warunki do rozwoju, cules będą mieli z niego wielką pociechę!
Mariusz Bielski
Autor publikuje na stronie olemagazyn.pl, zaprzyjaźnionej z naszym serwisem.