Artur Szpilka (20-1, 15 KO) wróci na ring 12 grudnia. Rywalem najwyżej notowanego polskiego pięściarza wagi ciężkiej będzie mocno bijący Amerykanin Amir Mansour (22-1-1, 16 KO). Dla 26-letniego Szpilki to czwarta walka w tym roku. – Będzie bardzo widowiskowo – zapowiedział.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że 2015 rok będzie dla "Szpili" rokiem przejściowym. W marcu przeniósł się na stałe do Stanów Zjednoczonych, gdzie rozpoczął współpracę z nowym trenerem. Ronnie Shields, były opiekun między innymi Mike'a Tysona i Evandera Holyfielda, wyraźnie zmienił styl boksowania Polaka.
Trzy przystawki
Przenosiny do USA umożliwiło to, że Szpilka związał się umową z Alem Haymonem. Amerykański milioner wystartował w 2015 roku z projektem Premier Boxing Champions, który ma przywrócić boks na anteny ogólnodostępnych stacji telewizyjnych.
W kwietniu, w pierwszym występie, siłę Polaka musiał uznać Ty Cobb (18-6, 10 KO), który został znokautowany w drugiej rundzie. W czerwcu również przed czasem "Szpila" pokonał Manuela Quezadę (29-9, 18 KO). Poważniejszym rywalem miał być w sierpniu doświadczony na ringach amatorskich Kubańczyk Yasmany Consuegra (17-1, 14 KO), ale z powodu kontuzji nie wyszedł do trzeciej rundy.
– Teraz pora na walkę z kimś z czołowych zawodników – przekonywał Polak. Najwięcej medialnych doniesień dotyczyło dwóch nazwisk: Steve'a Cunninghama (28-7-1, 13 KO) i Chrisa Arreoli (36-4-1, 31 KO). Pierwszy z nich zamierza jednak wrócić do kategorii junior ciężkiej, a drugi ma się zmierzyć w grudniu z Travisem Kauffmanem (30-1, 22 KO).
Będzie "Hardcore"
Wszystko wskazywało więc na to, że Szpilka na kolejny występ będzie musiał poczekać do przyszłego roku. We wtorek w rozmowie z portalem boxingscene.com o zmianie planów poinformował Ronnie Shields. Szkoleniowiec przyznał, że 12 grudnia na gali PBC jego zawodnik zmierzy się w San Antonio z doświadczonym Mansourem, który posługuje się przydomkiem "Hardcore".
Życiorys 43-letniego Amerykanina to gotowy scenariusz na film. W 2001 roku – po dziewięciu zwycięskich walkach – trafił do więzienia. Za handel narkotykami skazano go na osiem i pół roku. Na wolność wyszedł w 2010 roku i wrócił na ring, ale... tylko na chwilę. W grudniu 2011 roku znów trafił do aresztu po naruszeniu warunków okresu próbnego.
Po pół roku był wreszcie na wolności i rozpoczął drogę na szczyt wagi ciężkiej. Po porażce z Cunninghamem w kwietniu 2014 roku zanotował dwa cenne zwycięstwa nad Fredem Kassim (18-2, 10 KO) i Joey'em Dawejko (14-3-2, 10 KO). W październiku zmierzył się z wysoko notowanym Geraldem Washingtonem (16-0-1, 11 KO). Po zaciętych dziesięciu rundach sędziowie ogłosili niesatysfakcjonujący nikogo remis.
Wilder czeka
Mansour nie będzie miał nic do stracenia. Każda kolejny pojedynek z wyżej notowanym rywalem jest dla niego szansą na zaistnienie w rankingach. Żadna z czołowych federacji nie notuje go obecnie w TOP 15. Inaczej wygląda sytuacja "Szpili", który jest siódmy w notowaniach federacji WBC i IBF oraz dwunasty w rankingu WBO.
– To bardzo silny przeciwnik. To będzie emocjonująca walka. Wreszcie pokażę się na amerykańskim rynku z kimś innym niż z leszczami. To walka dla kibiców – skomentował wybór rywala Szpilka w rozmowie z portalem ringpolska.pl.
Style obu zawodników wydają się być gwarancją niezapomnianego widowiska. Mansour to "mały" ciężki – mierzy 185 cm, ma 188 cm zasięgu i waży w okolicach 100 kg. Jego boks opiera się na ciągłym wywieraniu presji, skracaniu dystansu i biciu obszernymi i nieco sygnalizowanymi ciosami. Szpilka będzie musiał boksować z zimną krwią, bo jeśli postanowi wdać się z rywalem w ringową wojnę, to górą może okazać się bardziej doświadczony Mansour. Polak między linami potrafi być jednak zdyscyplinowany, czego dowiódł między innymi w walce z Tomaszem Adamkiem.
Co będzie potem? Dla obu pięściarzy naturalnym celem wydaje się Deontay Wilder (35-0, 34 KO), mistrz świata WBC. – Chcę tej walki. On ma serce mistrza, ale to jest mój poziom. Jego ludzie wiedzą, że mam nokautujące uderzenie, a sam Wilder przyjmuje przecież dużo ciosów – stwierdził niedawno Mansour.
Wszystko wskazuje na to, że amerykański mistrz najpierw będzie musiał uporać się z obowiązkowym pretendentem, którego wyłoni zaplanowane na 4 listopada starcie Aleksandra Powietkina (29-1, 21 KO) z Mariuszem Wachem (31-1, 17 KO). Jeśli upora się z narzuconą przez federację przeszkodą, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby w kolejnym występie zmierzył się z lepszym z pary Mansour – Szpilka...
Kacper Bartosiak
Follow @kacperbart