Nieudany sezon SPAR Falubazu Zielona Góra to nie tylko brak medali, ale też poważne problemy finansowe. Na tyle poważne, że klub może przestać funkcjonować.
SPAR Falubaz w sezonie 2015 miał włączyć się do walki o medal. Plany szybko zweryfikowała poważna kontuzja Jarosława Hampela, który już na początku zmagań złamał nogę. Potem zielonogórscy zawodnicy borykali się z mniejszymi i większymi kłopotami zdrowotnymi, a zakończyło się tragicznie – w ostatnim biegu ostatniego meczu Darcy Ward złamał kręgosłup i poważnie uszkodził rdzeń kręgowy.
Zielonogórzanie w tym ostatnim spotkaniu zapewnili sobie utrzymanie w PGE Ekstralidze. Jednak kontuzja Hampela i ściągnięcie Warda złożyły się na kłopoty finansowe spółki ZKŻ, która zarządza klubem. Wcześniej przecież zakontraktowano jeszcze Grzegorza Walaska oraz Krystiana Pieszczka. Jednak szybkie zakończenie sezonu spowodowało, że w kasie powstała dziura na dwa miliony złotych.
– Klub stracił przede wszystkim na wpływach z biletów i dni meczowych w play off oraz na premiach od sponsorów za włączenie się do walki o mistrzostwo Polski. Taką sytuację mamy pierwszy raz od ośmiu lat i nie ukrywamy, że jest ona bardzo trudna – przyznał Marcin Grygier, specjalista ds. marketingu w SPAR Falubazie.
Jednym z pomysłów na wyjście z dołka jest oferta sprzedaży udziałów potencjalnym sponsorom, którą klub rozesłał. Pojawiły się plotki, że część z nich mógłby nabyć senator Robert Dowhan, wieloletni prezes. – Wspieram klub w poszukiwaniu osób, które chciałyby w niego zainwestować. Natomiast sam nie jestem w stanie tego udźwignąć, to są ogromne pieniądze. Jeśli pojawiłaby się grupa zaufanych osób, to mógłbym dołożyć swoją cegiełkę. Ale tylko wtedy – wyjaśnił.
Zielonogórzanie do końca listopada mają czas na uregulowanie zaległości i wysłanie odpowiednich dokumentów do PGE Ekstraligi. Jeśli tego nie zrobią, to nie zostanie im przyznana licencja na występy w 2016 roku. – Są terminy i one obowiązują. Komisja licencyjna zacznie działać z początkiem grudnia. Raport o stanie naszych finansów, jaki musimy wysłać do końca listopada, będzie podstawą do przyznania lub nie zgody na jazdę w PGE Ekstralidze – powiedział Grygier.
Dowhan dodaje, że jeśli do tego czasu nie znajdzie się inwestor lub brakująca kwota, to nie ma szans na licencję. – Regulamin jest nieubłagany. Tu nie można podpisać żadnych porozumień. 30 listopada wszystkie kontrakty zostają automatycznie rozwiązane i do tego czasu mamy związane ręce – należności muszą być spłacone i koniec, kropka – stwierdził.
Jeśli zielonogórzanom nie uda się uregulować zobowiązań, to klub praktycznie przestanie istnieć – nie ma możliwości zmiany nazwy i rozpoczęcia z czystym kontem np. w drugiej lidze. – Robimy wszystko, aby tak się nie stało – mówią zgodnie Grygier i Dowhan.