Po 24 godzinach Karim Benzema opuścił areszt, ale w jego sprawie rozpoczęło się oficjalne śledztwo – poinformowała francuska prokuratura. Napastnik jest podejrzany o współudział w szantażowaniu innego piłkarza reprezentacji Francji – Mathieu Valbueny. Benzema przyznał, że jest zamieszany w sprawę.
Napastnik Realu Madryt stawił się na wezwanie śledczych w Paryżu w środę. Po długich zeznaniach przewieziono go do sądu, gdzie złożył kolejne zeznania. Przyznał, że jest zamieszany w sprawę, ale zaprzecza, by szantażował Valbuenę.
Pomocnik Olympique Lyon miał otrzymywać telefony, w których namawiano go do zapłacenia żądanych 150 tysięcy euro. W przeciwnym wypadku do sieci miała trafić kompromitująca sekstaśma z jego udziałem. Wersja Benzemy jest taka, że w aferę wplątali go "koledzy z dzieciństwa", którzy są w posiadaniu nagrania.
W sprawie tej podejrzani są trzej mężczyźni z otoczenia Benzemy i on sam. Prokuratura w oficjalnym komunikacie poinformowała, że piłkarzowi grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności. Został wypuszczony, ale pozostaje pod nadzorem prokuratorskim. Ma zakaz zbliżania się do Valbueny i do wszystkich związanych ze sprawą.
Według francuskich mediów, główną poszlaką w sprawie jest rozmowa, jaką Benzema i Valbuena odbyli na początku października na zgrupowaniu reprezentacji przed meczami z Armenią i Danią. Napastnik miał wówczas namawiać kolegę, by zapłacił okup.
– Mój klient nie brał udziału w szantażu ani próbie szantażu – zapewnił dziennikarzy prawnik Benzemy, Sylvain Cormier. Dodał, że podczas rozmowy piłkarz Realu "udzielił tylko Valbuenie przyjacielskiej rady", a o żadnym szantażu nie było mowy.
Francuski serwis M6.info twierdzi, że dotarł do nagrania rozmowy telefonicznej, w której Benzema zapewnia, że "Valbuena nie ma wyboru" i że "sprawi, by zapłacił". Ta rozmowa ma być jednym z głównych dowodów w śledztwie.