Tytuł może być nieaktualny już za kilka godzin, bo wicemistrzowie Polski zagrają o godz. 16:00 w Lidze Mistrzów z najsłabszym zespołem grupy A – Besiktasem Stambuł. W dłuższej jednak perspektywie, trudno być w ostatnim czasie kibicem Nafciarzy z Płocka.
Na pierwszy rzut oka, wszystko wygląda dobrze. Klub ściąga klasowych zawodników (ostatnio reprezentanta Brazylii – Jose Guilherme de Toledo). W rozgrywkach ligowych bilans korzystny, w Lidze Mistrzów już tak dobrze nie jest, ale wiadomo..., gra z najlepszymi drużynami do najłatwiejszych nie należy.
Na odwiecznej karuzeli
W Płocku niestety jedno jest pewne. Pewnym nie można być niczego. Klub stabilny finansowo, który jest odskocznią dla wielu zawodników. Klub, który ma ambitne cele, których nie potrafi realizować.
Już od wielu lat zarezerwowane na krajowym podwórku mają drugie miejsce. Dokonują solidnych transferów, które często imponują w Polsce, niekoniecznie w Europie.
Tutaj dochodzimy do sedna sprawy. Polityka transferowa klubu i trenera Manolo Cadenasa jest często trudna do zrozumienia. Hiszpan po przyjściu do zespołu pozbył się części solidnych krajowych graczy kosztem swoich rodaków. I tak między innymi z klubu odeszli Marcin Lijewski i Michał Kubisztal.
Szans na zatrzymanie Kamila Syprzaka czy Mariusza Jurkiewicza nie było. To jednak rozumiemy. Nie rozumiemy natomiast faktu, że w ich miejsce nie ściągnięto innych, perspektywicznych Polaków. Nawet młodego ambitnego bramkarza Adama Morawskiego oddano do Szczecina.
W zamian za to, w Płocku jest zaciąg obcokrajowców, w większości przypadku rodaków Cadenasa – Hiszpanów. Często też zawodników, którzy w zespole Nafciarzy dostają szansę od losu, bo swoje lata świetności mają już za sobą.
To jednak nie jest w tym wszystkim najważniejsze. Jak już wiadomo, klub stabilny finansowo, ale kompletnie niestabilny kadrowo. Jeszcze na domiar złego w ostatnim czasie dochodzą głosy, że być może będzie to ostatni sezon Manolo Cadenasa w roli trenera. Co wtedy? Zaciąg hiszpańskich zawodników odejdzie z Płocka za trenerem, a klub znów zmuszony będzie wymienić większość składu?
W cieniu największego rywala
Warto w tym miejscu podać przykład mistrzów Polski, którzy są stabilni i finansowo i kadrowo, chociaż wyniki w Lidze Mistrzów w tym sezonie także nie są najlepsze.
W Kielcach postawiono na Polaków i na długofalowość. Niezmieniona kadra, a przynajmniej jej trzon daje oczekiwany efekt. Na krajowym podwórku z pewnością będą niepokonani przez kilka najbliższych lat, a udział w dwóch Finałach Ligi Misztrzów w trzech ostatnich latach też o czymś świadczy.
Oczywiście, trzeba w tym miejscu wspomnieć o jednym zasadniczym fakcie – nieco inne budżety. Vive to czołówka europejska, Wisła raczej średniak wśród najlepszych. Czy to jednak jest odpowiedź na niepowodzenia klubu z Płocka?
Jakie niepowodzenia? Z pewnością zapytają jedni. Co roku zdobyte medale mistrzostw Polski, do tego coroczne występy w Lidze Mistrzów, najczęściej kończone w 1/16 finału. Z pewnością do sukcesów możemy zaliczyć. Pytanie jak długo taka sytuacja będzie zadowalać sponsorów i kibiców w Płocku.
Bo naprawdę moglibyśmy rozmawiać w jeszcze innym tonie, gdyby w zespole do dziś grali Lijewski, Kubisztal czy Jurkiewicz. A może Jurkiewicz by został, gdyby miał perspektywę gry z Lijewskim i odwrotnie?
A tak? Kibice już nie wiedzą z kim się utożsamiać, poza Adamem Wiśniewskim i Marcinem Wicharym. No bo przecież trudno z jedenastoma obcokrajowcami, którzy dzisiaj są, a jutro już może ich nie być. Może, bo jeśli zespół znów nie wywalczy chociażby Pucharu Polski i nie awansuje do kolejnej rundy Ligi Mistrzów tych sukcesów i pozytywów może zacząć brakować.