Nieznane kulisy ostatniego jak dotąd wielkiego sukcesu reprezentacji Polski i opowieść o niezwykłym życiu chłopaka ze Śląska, którego w 1982 roku chciała nosić na rękach cała Polska.
Panowie, trzeba kogoś odstrzelić
Grzegorz Lato: – Po nieszczęsnym meczu z Kamerunem Zbyszek zamknął się w pokoju, przeżywał. Rozmawialiśmy z trenerem, prosiliśmy, żeby nie robił rewolucji, że nie ma co mieszać w składzie, wiemy, o co gramy.
Zbigniew Boniek: – Byłem postrzegany jako lider tej drużyny, więc „po polsku” uznano, że lidera trzeba zmienić, a wtedy na pewno wszystko dobrze pójdzie. No bo jak to: Polska nie wygrywa z jakimś Kamerunem? „Panowie, trzeba kogoś odstrzelić”. Na szczęście trener Piechniczek nie dał sobie wejść na głowę. Wiem, że różni ludzie dawali mu rady, ale na szczęście „różni ludzie” nie decydowali o reprezentacji. Trener Piechniczek był zbyt doświadczony, żeby ulec takim podszeptom. Był fachowcem i wiedział, że ta drużyna musi się odblokować. Na szczęście nie oszalał. Zrobił zmiany, które okazały się trafione. Wrzucił
do środka Kupcewicza, mnie przesunął do ataku. Miał nosa.
Po meczu z Kamerunem piłkarze próbują ratować atmosferę na własny sposób.
Boniek: – Byliśmy zaszczuci tym remisem. Podszedłem do Piechniczka i powiedziałem: „Panie trenerze, chcemy dziś wieczorem wyjść na dwie-trzy godziny i pogadać we własnym gronie. Musimy odreagować”. Trener się zgodził. Śmiać mi się chciało, bo przed wejściem do hotelu stał Włodzimierz Reczek, prezes PZPN, i kategorycznie zapowiadał: „Kto przejdzie przez te drzwi, już nigdy więcej nie zagra w reprezentacji!”. Dobre! Powiedzieliśmy mu, że w takim razie sam będzie w niej grał i... wyszliśmy. Jedyny, który bał się opuścić hotel głównym wyjściem, był Romek Wójcicki. Poszukał schodów przeciwpożarowych, spadł z nich i się pokaleczył.
Przy piwie Boniek tłumaczy kolegom z drużyny: – Chłopaki, za dwa, trzy dni gramy mecz o wszystko, ale nie ma co panikować. Jeśli wygramy, wszystko będzie w porządku. Po trzech godzinach zawodnicy zgodnie z obietnicą wracają do hotelu.
Boniek: – Prezes PZPN nie był szczęśliwy, że wyszliśmy z hotelu, ale miał przynajmniej piłkarzy z jajami.
Paweł Janas: – Przed meczem z Peru wszyscy działacze byli już spakowani. Nakupili nawet egzotycznych owoców na prezenty do Polski. Potem musieli się rozpakować, a my te owoce jedliśmy.
Boniek: – Graliśmy o nie w karty.
Ściągnij garnitur, Antek!
Mecz z Peru ma zadecydować o wszystkim. Przegrana oznacza pożegnanie z mundialem. Trenerzy i działacze mobilizują piłkarzy. Na poranną odprawę przychodzą pod krawatami,
podkreślają powagę chwili.
Waldemar Matysik: – Hasło, że liczą na nas ludzie w całej
Polsce, rzeczywiście zrobiło na mnie wrażenie. Byłem tak zmobilizowany, że bardziej chyba się nie da.
Ale piłkarze są coraz bardziej wściekli na dziennikarzy. Z opóźnieniem dociera do nich ostra krytyka w polskich mediach.
Antoni Piechniczek: – Radio miało zapewnioną łączność z krajem przez całą dobę. Dariusz Szpakowski, który wtedy pracował jeszcze w radiu, zaproponował, żebyśmy w
małych grupach przyjeżdżali do studia w centrum miasta. Mogliśmy pogadać z rodzinami i znajomymi za darmo. Trudno było nie skorzystać z takiej okazji. Po treningach kolejne trójki
piłkarzy brały służbowy samochód i w towarzystwie uzbrojonego ochroniarza jechały do radia. Rozmawiali i od razu wiedzieli, jaka jest atmosfera w Polsce. „Słuchaj, a ten dziennikarz napisał na ciebie to, a tamten co innego”.
Zawodnicy są wściekli, mają żal. W ekipie aż buzuje.
– Partia uznała, że dziennikarze polecą na mistrzostwa czarterowym samolotem razem z ekipą, i zaznaczyła, że będą tam tak długo jak my. Jeśli po trzech meczach Polska odpadnie, oni też wracają. Dłuższy pobyt wiązał się z lepszym kieszonkowym – mówi Piechniczek.
Przed meczem z Peru żona przekazuje Piechniczkowi prośbę swojego brata, który pracował w Hucie Batory: „Antek! Ludzie w hucie mówią, żebyś zdjął wreszcie ten garnitur, który zakładasz na mecze, i przebrał się w dres. Garnitur przynosi pecha. Jak założysz dres, na pewno będzie lepiej”.
Piechniczek: – Posłuchałem i pomogło!
Mecz numer 3. Przełamanie
Selekcjoner decyduje się na kilka poważnych zmian w składzie. Wciąż stawia na Bońka, ale przesuwa go do ataku. Jego miejsce w drugiej linii zajmuje dotychczasowy rezerwowy Janusz Kupcewicz. Jako defensywny pomocnik wraca też Waldemar Matysik.
Boniek: – Kiedy człowiek jest w formie, może grać na każdej pozycji. W Juventusie cały czas grałem jako wysunięty pomocnik, ale kiedy trzeba było, to i w obronie mogłem zagrać. Zdarzało mi się to i w Romie, i wcześniej, w Widzewie. To kwestia chęci, woli, zaangażowania, poświęcenia. Kiedy słyszę, jak jakiś zawodnik mówi: „Trener wystawił mnie na lewej pomocy, a na prawej byłbym lepszy”, to jest zwykła ściema.
Piotr Czaja, trener bramkarzy: – Mecz z Peru był najtrudniejszym momentem mundialu w Hiszpanii. Wtedy wszystko się ważyło. Tim, trener Peru, opowiadał, że nawet jeśli ktoś ich obudzi w środku nocy, to z Polską i tak wygrają. To spotkanie odblokowało nas psychicznie, ten mecz zaczął budować naszą pewność. Po meczu z Peru w drużynie zaczęła się rodzić
dobra atmosfera.
Już w pierwszej połowie Boniek strzela Peruwiańczykom gola. Ławka rezerwowych zrywa się z miejsc, ale meksykański sędzia Lamberto Rubio Vazquez nie uznaje bramki. W przerwie atmosfera napięta, bo Polacy rozegrali już pięć połówek, a jeszcze nie zdobyli bramki. 225 minut bez gola!
W przerwie Piechniczek mówi piłkarzom: – Panowie! Grajcie, jak graliście dotychczas. Przede wszystkim konsekwentnie, bo stwarzaliście sytuacje i bramki wreszcie muszą paść. Musicie sobie jednak uzmysłowić jedno – jeśli nie wygramy tego meczu, dla mnie będzie to koniec przygody z reprezentacją, ale dla większości z was również. Nowy selekcjoner może was nie powołać. Przemyślcie to i weźcie pod uwagę. Wykrzeszcie z
siebie to, co w was siedzi.
W szatni nie ma biadolenia, wszyscy skupieni i zawzięci. Piłkarze namawiają się na Peruwiańczyków: „Po każdej stracie od razu siadamy na nich i odzyskujemy piłkę”. Boniek wymachuje pięścią w stronę kolegów: – Musimy wreszcie strzelić tę bramkę!
Druga połowa jest jak ze snów. Pierwszego gola strzela Smolarek. Zaraz potem Lato posyła piłkę z daleka, tuż obok samotnego bramkarza.
Lato: – Dobrze pamiętam ten gol. Marek Dziuba zagrał daleko, Boniek odegrał głową. Peruwiański bramkarz wyszedł daleko od bramki, a obrońcy nie mieli żadnych szans mnie dogonić. Ja mu więc cicici w sam środek brameczki. Jeszcze się tylko zakurzyło na linii bramkowej, he, he, he!
Marek Dziuba: – Początkowo na mundialu nie łapałem się do składu, ale często w tym sporcie jest tak, że nieszczęście jednych jest szczęściem drugich. Gdy w pierwszej połowie meczu z Peru Jasiu Jałocha został kontuzjowany, wskoczyłem do składu i już nie oddałem miejsca. Przed wejściem na boisko byłem zdenerwowany. Rozegrałem wcześniej 44 mecze w reprezentacji, nie byłem nowicjuszem, ale czułem ogromną odpowiedzialność.
„A co będzie, jeśli zawalę bramkę, przeze mnie przegramy mecz i odpadniemy? Co jeśli stanę się antybohaterem?” – myślałem. Na szczęście zaraz po wejściu na boisko przestałem o tym myśleć. Bardzo dobrze układała mi się współpraca z Grześkiem Latą. Ja grałem na prawej obronie, on na prawej pomocy. Mówiłem mu, żeby nie wracał, że od biegania będę ja, a on niech goni do przodu, bo robi niepotrzebne zamieszanie. Mam satysfakcję, że po moim
wybiciu Grzesiek pognał z piłką i strzelił gola na 2:0.
Trzeci gol Bońka po rzucie rożnym, a czwarty to bomba Buncola.
Andrzej Buncol: – To była rzeczywiście piękna akcja. Poszliśmy z kontrą. Grzesiek Lato podał z prawej strony, Boniek przepuścił piłkę, trafiła do mnie. Kiedy Zbyszek wbiegł w pole
karne, podałem mu, a on piętką, myląc Peruwiańczyków, odegrał mi piłkę. Trafiłem idealnie lewą nogą pod poprzeczkę. Taki gol na mistrzostwach świata! Czego chcieć więcej? Tak spełnia się marzenia. Widziałem to potem w telewizji z tysiąc razy!
Boniek: – Buncol oglądał to tysiące razy? Nie rozumiem Andrzeja, bo ja oglądałem to... miliony razy! Lubię oglądać ten mecz. Fajne bramki wtedy strzelaliśmy. Gdy mnie pytają
o najładniejszą bramkę, odpowiadam, że to nie ja ją strzeliłem, tylko Buncol. Czasem człowiek ma większą satysfakcję, kiedy koledze dobrze poda, niż kiedy sam strzeli. Andrzej to był mój człowiek. Świetnie grał w piłkę i był dobrym kumplem. Mało mówił, ale zawsze trzymał się „na kole”. To znaczy, że zawsze był z tyłu. Jak gdzieś szliśmy, to nikt się o niego nie musiał martwić, bo wiadomo było, że jest, z tyłu, zaraz za nami. A kiedy szliśmy na piwko, „Buncolek” zawsze był.
Piątą bramkę zdobywa Włodzimierz Ciołek płaskim strzałem minutę po wejściu na boisko. Stracony w końcówce gol nie ma już żadnego znaczenia.
Piechniczek: – W Polsce kochali nas wszyscy.
Wał dla redaktorów
Lato: – Kiedy Boniek strzelił bramkę Peruwiańczykom, od razu poleciał do trybuny głównej, na której siedzieli polscy dziennikarze, i krzyknął: „A teraz pocałujcie mnie wszyscy w dupę”. I pokazał im wała.
– Odreagowałem – wspomina Boniek. – Media były w rękach propagandy. Wyżywały się na mnie, bo byłem symbolem tej drużyny. Bardzo mnie bolało, gdy mówili, że Bońkowi
nie zależy już na kadrze, bo podpisał kontrakt z Juventusem Turyn. Jak się obronić przed takim stwierdzeniem? Ale właściwie dobrze się stało. Dzięki temu narastała we mnie sportowa złość. Było nerwowo, ale w piłce musi być taka atmosfera, bo jak jej nie ma, to się z nikim nie wygra.
Mimo wszystko piłkarze wcale nie żyli z dziennikarzami źle.
Janas: – Rozumieliśmy, że w tamtych czasach oni też mieli ciężko. Podczas mundialu często u nas spali, wynosiliśmy im jedzenie z kuchni. Diety były głodowe, a wiadomo, że każdy chciał kupić jakiś prezent swojemu dzieciakowi. Jedzenie i spanie mieliśmy za darmo, więc pomagaliśmy. Niektórzy dziennikarze spali u nas na podłodze w przedpokoju. Jednym z polskich fotoreporterów na tym mundialu jest Marek Wielgus. Zaprzyjaźnia się z piłkarzami i choć nie ma akredytacji na turniej, udaje mu się wejść na wszystkie mecze! Grzegorz Lato oddaje mu własną akredytację. Wielgus odwraca ją na drugą stronę, żeby nie było zdjęcia widać, i zakłada dres z napisem „Polska”. Nikt go nigdy nie sprawdza, wszędzie się wkręca.
Lato prosi czasem Wielgusa: „Marek, daj nam swoją beemkę, chcemy pojechać do radia”. – Zaparkowaliśmy kiedyś w mieście na chodniku. Wracamy, a auto już na lawecie. Zbyszek Boniek kłóci się z policją, zbiera się tłum gapiów. Ludzie stanęli w naszej obronie. „Zostawcie ich, to nasi goście”. Rozdaliśmy wtedy mnóstwo autografów – wspomina Lato.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1024 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.