{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Zagłębie – Termalica 2:0. Udany rewanż Miedziowych
Piłkarze Zagłębia Lubin zrewanżowali się na Termalice Bruk-Bet Nieciecza za porażkę 0:1 w 4. kolejce Ekstraklasy. Tym razem, w 19. serii gier, to Miedziowi byli górą. Wygrali 2:0 (1:0) po golach Jakuba Tosika i Arkadiusza Woźniaka.
Zagłębie przez ponad 52 minuty grało w przewadze jednego zawodnika i to wykorzystało zdobywając dwa gole. Termalika natomiast nawet jeszcze w pełnym składzie nie potrafiła poważnie zagrozić bramce gospodarzy i zanotowała czwarty z rzędu mecz bez zwycięstwa.
O pierwszych 35 minutach meczu Zagłębia z Termalicą można powiedzieć jedynie tyle, że je rozegrano. Optyczną przewagę mieli gospodarze, ale nic z tego nie wynikało, bo nie potrafili się przebić przez zagęszczoną defensywę rywali. Podobnie z kontrataków przyjezdnych nic nie wynikało i z boiska wiało nudą.
Emocje zaczęły się w 36. minucie. Najpierw Bartłomiej Babiarz powstrzymał tuż przed polem karnym szarżującego Krzysztofa Piątka i ujrzał żółtą kartkę. 120 sekund później pomocnik Termaliki ponownie faulował ostro, ale tym razem w środku pola i arbiter pokazał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. To był kluczowy moment spotkania.
Minęły bowiem kolejne dwie minuty i Zagłębie już prowadziło. Po dośrodkowaniu Arkadiusza Woźniaka piłka trafiła przed pole karne do Jakuba Tosika, który zdecydował się od razu na uderzenie z 25 metrów. Strzał nie był może bardzo mocny, ale precyzyjny i piłka tuż przy słupku wpadła do siatki.
Cztery minuty po przerwie losy spotkania zostały praktycznie rozstrzygnięte. Po podaniu bardzo aktywnego Adriana Rakowskiego Woźniak zdecydował się na strzał z 25 metrów i piłka po rękach Andrzeja Witana wpadła w górny róg jego bramki.
Po szybkiej stracie drugiego gola piłkarze gości wyraźnie stracili wiarę, że mogą w piątek cokolwiek w Lubinie jeszcze zdziałać. Zespół trenera Piotra Mandrysza skupiał się już do końca spotkania na obronie i próbował z rzadka kontratakować, ale poza ładnym strzałem z dystansu Dawida Plizgi ani razu nie zagroził poważnie bramce Martina Polacka.
Zagłębie natomiast grając pressingiem cały czas atakowało, ale akcjom lubinian brakowało jednak końcowego dokładnego podania. Im było bliżej końca meczu, tym coraz mniej działo się ciekawego na boisku, bo gospodarze koncentrowali się przede wszystkim na utrzymywaniu piłki.