Mimo wygranej 29:28 z Serbią w swoim pierwszym meczu mistrzostw Europy, Marek Panas dostrzega pewne mankamenty w grze polskich piłkarzy ręcznych. – Musimy poprawić zwłaszcza obronę – powiedział były reprezentant biało-czerwonych.
– Zafundowaliśmy sobie nerwówkę na własne życzenie, bo zwycięstwo w tym spotkaniu mogliśmy zapewnić sobie wcześniej. W pojedynkę powinien dokonać tego Michał Daszek, który ma jednak tę cechę, że potrafi zmarnować 200-procentową okazję, a zdobyć bramkę w nieprawdopodobnej sytuacji. Nie wiem, dlaczego będąc sam przed bramkarzem rywali ten chłopak tak wysoko i daleko skacze. Chyba po to, aby fotoreporterzy mogli mu zrobić bardziej efektowne zdjęcie – ocenił.
Brązowy medalista mistrzostw świata z 1982 roku uważa, że Polacy słabo zagrali w meczu z Serbią w obronie.
– O atak jestem spokojny, bo swoje bramki zdobędziemy, ale defensywę musimy zdecydowanie poprawić. Na środku obrony nie radzili sobie Piotr Grabarczyk z Piotr Chrapkowskim, którzy gubią się, kiedy rywale stosują krzyżówki i grają sporo jeden na jeden. Dzięki temu na początku spotkania Petar Nenadić wchodził w naszą obronę jak w masło. W dodatku w pierwszych minutach Sławek Szmal nie powąchał piłki. Na szczęście dobrze spisywał się Piotr Wyszomirski, który odbił kilka rzutów, a później Kasa złapał dwa karne – skomentował.
Były piłkarz ręczny Wybrzeża Gdańsk i THW Kiel był po wielkim wrażeniem postawy Michała Jureckiego, którego uznaje za prawdziwego lidera biało-czerwonych. – Michał ma wszystkie cechy znakomitego zawodnika, czyli ciąg na bramkę, serce i nienaganną technikę – wyliczył.
143-krotny reprezentant Polski jest przekonany, że reprezentacja gospodarzy znajdzie się w czołowej czwórce mistrzostw Europy. – W naszej połówce nie ma zbyt silnych rywali. Schody zaczną się w półfinale i dlatego moim zdaniem zakończymy tę imprezę podobnie jak Polki ostatnie mistrzostwa świata, czyli na czwartej pozycji – podsumował Marek Panas.