24 sty 2016 | Piłka ręczna

EHF Euro 2016: nikt nie ma pretensji do pracy sędziów

Sander Sagosen (L) i Bartosz Konitz (fot. PAP/Jacek Bednarczyk)

RP

Były arbiter międzynarodowy Jacek Wróblewski przyznał, że jest zbudowany poziomem młodszych kolegów po fachu w mistrzostwach Europy piłkarzy ręcznych w Polsce. – Nie ma tematu sędziowania, mówi się tylko o grze i wynikach – zauważył.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Płocczanin, który prowadził m.in. spotkania turnieju olimpijskiego w Barcelonie w 1992 roku, jest zbudowany poziomem sędziowania meczów na Euro. – Głównie tym, że arbitrzy nie dopuszczają do brutalnej gry. Hiszpańska para z sobotniego meczu Polski z Norwegią na początku pokazała, jak będzie prowadzić pojedynek, na co pozwoli zawodnikom, a potem konsekwentnie trzymała się narzuconych zasad. Sędziowie znakomicie rozróżniali faule w ataku i świetnie pozwalali wykorzystywać prawo korzyści. Trzeba dodać, że pary sędziowskie są bardzo równe i wreszcie, nie tak jak było na ubiegłorocznych mistrzostwach świata w Katarze, nie ma tematu sędziowania, mówi się tylko o grze drużyn i wynikach – przyznał.

Zdaniem Wróblewskiego, który sędzią międzynarodowym był przez 30 lat, a karierę zakończył w 2000 roku, piłka ręczna w XX i XXI wieku bardzo się różni. – Przede wszystkim wykorzystanych jest więcej elementów sprawności specjalnej. Mam na myśli to, co pokazali np. szczypiorniści THW Kiel w niedawnym meczu Ligi Mistrzów z Orlen Wisłą. Każdy zmiennik wchodzący na boisko pokazywał, że radzi sobie doskonale w rozmaitych sytuacjach. Różnica polega na dogrywaniu piłki, zachowaniu w powietrzu, operowaniu piłką. Cechy motoryczne przetwarzane na potrzeby tej dyscypliny są nieprawdopodobne – analizował.

Oceniając sobotni pojedynek biało-czerwonych z Norwegami (28:30) w ME zwrócił uwagę, że czterodniowa przerwa w grze raczej nie wpłynęła dobrze na polski zespół. – A przynajmniej nie na wszystkich. Kapitalnie zagrali Michał Jurecki i Karol Bielecki, ale już Sławomir Szmal był bezradny, a reszta zawodników spełniała rolę podawaczy piłki. To był zimny prysznic dla wszystkich i co tu dużo mówić, nie wykorzystaliśmy szansy, która była przed nami – uważa były sędzia.

Jak zaznaczył, gra się tak, jak przeciwnik pozwala, a Polacy wyszli na parkiet pewni zwycięstwa i pewnie dlatego Norwegom pozwolili na wiele. – Oni z kolei nam nie dali pograć. Jak zaczęło się spotkanie już miałem przeczucie, że dobrze nie będzie – podsumował Wróblewski.