Magda Linette przyznała, że niedzielny mecz z Venus Williams w 1. rundzie Grupy Światowej II Pucharu Federacji był dla niej lekcją tenisa. – Teraz widzę, jak wiele pracy jeszcze przede mną – zaznaczyła poznanianka. Polki przegrały z Amerykankami w Kailua Kona 0:4.
Zajmująca 96. miejsce w rankingu WTA Polka przegrała w niedzielę z 12. rakietą świata 1:6, 2:6. Prowadzące wcześniej 2:0 Amerykanki zapewniły sobie dzięki temu zwycięstwo w całym meczu. Na koniec rywalizacji rozegrano jeszcze spotkanie deblowe, które także rozstrzygnęły na swoją korzyść reprezentantki gospodarzy.
– Venus grała bardziej agresywnie ode mnie, a ja straciłam rytm. Grałam zbyt wolno, a tego nie można robić, stając naprzeciw takiej rywalki – zastrzegła Linette.
W niedzielę tenisistkom we znaki dawał się dość mocno wiatr. Linette przyznała, że gorzej niż Williams radziła sobie z grą w takich warunkach.
– To była kwestia tego, kto się lepiej do nich przystosował i jej - bez wątpienia - poszło lepiej. Venus jest znacznie bardziej doświadczona ode mnie i pokazała mi dziś kawał dobrego tenisa. Doceniam to. Nie podarowała mi żadnego punktu za darmo i teraz widzę, jak wiele jeszcze pracy przede mną, by osiągnąć wyższy poziom. Cieszę się, że dostałam taką lekcję – podkreśliła 23-letnia poznanianka.
Starsza z sióstr Williams nie ukrywała zadowolenia ze swojego 19. zwycięstwa w singlu w Pucharze Federacji. Ostatnio w tych rozgrywkach przegrała pojedynek indywidualny w 2005 roku.
– Do jak najlepszego występu mobilizuje mnie fakt, że nie gram tylko dla siebie i nie chcę nikogo rozczarować. Gram dla drużyny, dla każdego widza na trybunach, dla całego kraju. To ogromna odpowiedzialność. Nie mogę uwierzyć, że Hawaje po raz pierwszy gościły Puchar Federacji. To nie powinien być ostatni raz – podkreśliła siedmiokrotna triumfatorka turniejów wielkoszlemowych w grze pojedynczej.
W sobotę pokonała Paulę Kanię 7:5, 6:2. Sosnowiczanka po swoim pojedynku ze słynną Amerykanką również przyznała, że była to dla niej ważna lekcja, z której ma nadzieję wyciągnąć wnioski na przyszłość. 153. rakieta świata była też zachwycona scenerią i warunkami pogodowymi, w jakich toczyła się rywalizacja tego dnia.
– Niebo było całkiem bezchmurne, to się chyba normalnie nie zdarza – przyznała z uśmiechem.
Meczem w Kailua Kona w roli kapitanki biało-czerwonych zadebiutowała Klaudia Jans-Ignacik, która w niedzielę wystąpiła także w deblu. 31-letnia zawodniczka przyznała, że nowa funkcja sprawiła, iż oglądała spotkania z zupełnie innej perspektywy.
– Dotychczas znałam dziewczyny głównie z sytuacji spoza kortu. Siedzenie na ławce podczas ich pojedynków to coś zupełnie innego. Chodzi o pracę zespołową. Siedziałam na ławce i miałam wrażenie, że jestem z nimi na korcie, gram forhendy i bekhendy – wspominała.
Zawodniczki z USA zagwarantowały sobie utrzymanie i w kwietniu staną przez szansą na awans do Grupy Światowej. Polki będą musiały z kolei walczyć o pozostanie na zapleczu elity.