{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Wikingowie rywalami Vive w walce o Final Four

W sobotę szczypiorniści Vive Tauronu Kielce zagrają w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Ich rywalem w walce o Final Four będzie Flensburg – zespół z bogatą historią, polskimi akcentami i wielkimi sukcesami przeplatanymi... wizją bankructwa. Klub, w którym Bogdan Wenta uczył się trenerskiego fachu, a Marcin Lijewski zdobył Puchar Europy.
Przed kielczanami niezwykle trudne zadanie. O sile niemieckiej ekipy stanowią Szwedzi – znakomity bramkarz Mattias Andersson i specjalista od defensywy Tobias Karlsson, Niemiec Holger Glandorf i Francuz Kentin Mahe. Przede wszystkim jednak drużyna oparta jest na Duńczykach. Wszyscy szczypiorniści z grona Anders Eggert, Ramus Lauge Schmidt, Henrik Toft Hansen, Thomas Mogensen czy Lasse Svan Hansen to podpory duńskiej drużyny narodowej, która w ostatnich latach regularnie stawała na podium najważniejszych imprez. To dlatego najbliżsi rywale mistrzów Polski znani są pod pseudonimem Wikingowie.
W przeszłości ważne role odgrywali w klubie Polacy. Flensburg był ostatnim klubem w zawodniczej karierze Bogdana Wenty. Późniejszy współautor sukcesów reprezentacji Polski zawiesił buty na kołku w 2000 roku. Pozostał jednak w zespole i pod okiem Erika Veje Ramussena uczył się trenerskiego fachu.
W 2005 roku, będąc już członkiem sztabu szkoleniowego po raz ostatni pojawił się na parkiecie jako zawodnik. Flensburg rozgrywał mecz Ligi Mistrzów z Paris Saint-Germanin. Drużyna była tak przetrzebiona kontuzjami, że 44-letni wówczas Wenta został zgłoszony do protokołu meczowego. W trakcie spotkania urazy zmusiły do zejścia z boiska kilku zawodników, a Polaka do chwilowego wznowienia kariery.
Szczypiornistą Flensburga był już wówczas Marcin Lijewski. Podczas ośmiu lat spędzonych w zespole "Lijek" zdobył mistrzostwo i wicemistrzostwo Niemiec, dwa razy Puchar Niemiec. Dwukrotnie też stanął na drugim stopniu podium Ligi Mistrzów.

Z czasem okazało się, że wielkie sukcesy i kontraktowanie coraz lepszych zawodników przerosło możliwości finansowe klubu. Flensburg wpadł w ogromne zadłużenie. Drużynie groziło wykluczenie z Bundesligi, a bankructwa ostatecznie udało się uniknąć, m.in. dzięki porozumieniu zawodnikami, którzy zgodzili się na zdecydowanie obniżki pensji.
Po kiepskim latach 2009-2012 uporano się z deficytem budżetowym, a do klubu ściągnięto znakomitego trenera Ljubomira Vranjesa. Serb miał zbudować zespół, który powoli i konsekwentnie będzie wracał do światowej czołówki. Z zadania wywiązał się lepiej niż przypuszczali właścicieli i kibice Flensburga. Vranjes doprowadził drużynę do dwa wicemistrzostwa kraju, zdobył Puchar i Superpuchar Niemiec, aż w końcu w 2014 roku sięgnął po pierwszy w historii klubu triumf w Lidze Mistrzów. W Final Four Niemcy pokonali Barcelonę i THW Kiel.

W trwającej edycji Champions League szczypiorniści Flensburga również radzą sobie bardzo dobrze. W fazie grupowej zanotowali dziesięć zwycięstw i tylko cztery porażki. Pokonali, m.in. PSG i Kiel u siebie (odpowiednio 39:32 i 37:27). Dwukrotnie rozprawili się też z Orlenem Wisłą. W Płocku wgrali 34:30, we własnej hali 27:25.
Do ćwierćfinału awansowali po dwumeczu z Montpellier. Oba spotkania 1/8 finału miały niezwykle wyrównany przebieg i zakończyły się minimalnymi zwycięstwami Flensburga (28:27 we Francji i 31:30 w Niemczech).
W środę w ostatnim sprawdzianie przed meczami z Vive zremisowali w Bundeslidze z Magdeburgiem 23:23. Jeszcze na niespełna dwie minuty przed końcem prowadzili 23:21. Fatalna końcówka spotkania może kosztować graczy Flensburga mistrzostwo Niemiec. Po 26. kolejkach do liderującego Rhein-Neckar Loewen tracą co prawda tylko punkt, ale rozegrali już o jeden mecz więcej.
Początek sobotniego spotkanie Flensburg – Vive zaplanowano na godz. 17:30. Rewanż 27 kwietnia w Kielcach.