Podejrzany przedmiot, którego kontrolowaną eksplozję przeprowadzono w niedzielę na stadionie Manchesteru United, był "niewiarygodnie podobny do ładunku wybuchowego", ale nie stwarzał realnego zagrożenia – poinformowała brytyjska policja. Według mediów była to "atrapa" – zostawiono ją przypadkowo po ćwiczeniach, które miały miejsce w środku tygodnia.
O godz. 16 miał się rozpocząć mecz ostatniej kolejki pomiędzy United a AFC Bournemouth. Spotkanie zostało przełożone na wtorkowy wieczór. Z kolei w przyszłą niedzielę Czerwone Diabły zmierzą się w finale Pucharu Anglii z Crystal Palace.
Według mediów przedmiot znalazł w toalecie jeden z kibiców. Z kolei władze klubu twierdzą, że natknął się na niego ochroniarz pracujący na stadionie. Według nieoficjalnych informacji przedmiot składał się z telefonu podłączonego rurką do niewielkiego pudełka, z którego wystawały przewody. Był jednak atrapą.
Już pół godziny przed pierwszym gwizdkiem nadawano komunikaty, aby kibice opuścili dwie trybuny. Początkowo mecz miał być tylko opóźniony, jednak po rozmowie władz obu klubów postanowiono go odwołać. Takie rozwiązanie zaleciła policja.
– Odwołanie spotkania to zawsze ostatnia rzecz, jakiej chcemy. Przepraszamy wszystkich kibiców za niedogodności, ale jesteśmy pewni, że w tych okolicznościach zrozumieją naszą decyzję – napisały w oświadczeniu władze Premier League.
Telewizja BBC pokazała obrazki, jak ochroniarze wyprowadzają kibiców ze stadionu – spokojnie i bez objaw paniki. Także piłkarze zostali poproszeni o jak najszybsze opuszczenie obiektu.
Manchester United, po remisie lokalnego rywala – City ze Swansea 1:1, praktycznie stracił szanse na czwartą pozycję w tabeli, uprawniającą do gry w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów.