01 cze 2016 | Piłka nożna

Benzema krytykuje trenera. "Uległ presji rasistów"

AP

Karim Benzema przerwał milczenie. Napastnik Realu Madryt i reprezentacji Francji, pominięty przez Didiera Deschampsa przy okazji powołań na Euro 2016, w rozmowie z dziennikiem "Marca" wyznał, że decyzja selekcjonera "nie ma żadnego sportowego sensu". Odniósł się także do afery z Mathieu Valbueną i problemu rasizmu w reprezentacji.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Problemy Benzemy zaczęły się kilka miesięcy temu, gdy wyszło na jaw, że francuski napastnik mógł szantażować swojego przyjaciela z kadry – Mathieu Valbuenę.

Pomocnik Olympique Lyon miał otrzymywać telefony, w których namawiano go do zapłacenia żądanych 150 tysięcy euro. W przeciwnym wypadku do sieci miała trafić kompromitująca sekstaśma z jego udziałem. Wersja Benzemy jest taka, że w aferę wplątali go "koledzy z dzieciństwa", którzy są w posiadaniu nagrania. Sprawa wciąż nie została wyjaśniona, ale napastnik od grudnia pozostaje poza kadrą narodową.

– W świetle prawa jestem niewinny – przekonuje Benzema. – Dopóki nikt mi niczego nie udowodni, oskarżenia nie powinny mieć żadnego wpływu na powołania. A sportowo decyzja o pominięciu mnie nie ma żadnego sensu – twierdzi.

Mathieu Valbuena i Karim Benzema (fot. Getty Images)

28-letni Francuz, który przed kilkoma dniami wygrał z Realem Madryt Ligę Mistrzów, podziela też zdanie Erica Cantony. Legenda francuskiej piłki uważa, że kadra Deschampsa – bez m.in. Benzemy czy Hatema Ben Arfy – to wynik nacisków rasistowskich środowisk politycznych. – Didier doskonale wie, że ekstremiści już po raz drugi z rzędu weszli do drugiej tury wyborów. Uległ im – mówi Benzema. I dodaje: – Nie wiem jednak, czy to decyzja wyłącznie jego, czy może wpływ prezydenta. Z żadnym z nich nie mam kontaktu.

Olivier Giroud, następca Benzemy w pierwszej "jedenastce", został w trakcie meczu z Kamerunem wygwizdany przez sporą grupę francuskich kibiców. Ci uważają, że miejsce w składzie na Euro należy się właśnie graczowi Realu, choć jeszcze przed kilkoma miesiącami badania opinii publicznej wykazywały coś zupełnie odwrotnego...