W dorosłej reprezentacji Hiszpanii zadebiutował mając zaledwie 20 lat. Dwa lata później od pierwszej minuty grał w finale mistrzostw Europy 2008. Jest genialnym rozgrywającym, kluczowym dla dobrej gry zarówno swojego klubu, jak i reprezentacji. Poznajcie naszą "damę karo" w programie #euroASY, czyli Davida Silvę.
Choć David Silva urodził się w Hiszpanii, to jego skośne oczy nie wzięły się znikąd. W żyłach Hiszpana płynie krew samuraja. Matka Davida, Eva Silva, co prawda urodziła się na Kanarach, jednak jest w połowie Japonką. Stąd też wziął się jeden z przydomków Silvy – "El Chino", czyli... Chińczyk.
Jednak Silva nigdy nawet nie brał pod uwagę gry dla Japonii. Od małego było widać, że jest stworzony do wielkiego futbolu. Choć początki miał dość problematyczne – nie miał własnej piłki, radził sobie więc kopiąc w ogródku... pomarańcze i ziemniaki. W końcu jego tata miał już dość obitych warzyw i owoców, więc ze starych ubrań uszył mu pierwszą piłkę.
Swoją karierę zaczął mając 9 lat. Wtedy to zapisał się do juniorów San Fernando, miasteczka na jednej z wysp kanaryjskich. Co ciekawe, początkowo nie grał na skrzydle, a między słupkami, jako bramkarz. Jednak już pięć lat później trafił na kontynent, do akademii Valencii.
W dorosłej piłce zadebiutował w wieku 18 lat, na wypożyczeniu w Eibar, grającym w Segunda Division. Mimo młodego wieku Silva wystąpił w sezonie 2004/05 w aż 35 meczach, w których strzelił 4 gole. Jednak największe wrażenie zrobiły nie jego występy, a piłkarska szlachetność.
Po powrocie z wypożyczenia do Eibaru został wysłany do Celty Vigo, która grała już w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tam też udowodnił, że nadaje się do wielkiej piłki, więc w kolejnym sezonie został już w Walencji. Mimo zaledwie 20 lat, stał się podstawowym piłkarzem walenckiego klubu i jedną z największych rewelacji rozgrywek.
W Valencii wystąpił w 161 spotkaniach, w których 30 razy pokonywał bramkarzy rywali i 33 razy asystował przy golach kolegów. Grał na tyle dobrze, że Manchester City postanowił wyłożyć za niego prawie 30 milionów euro.
I w Manchesterze z pewnością nikt dzisiaj nie żałuje tego wydatku. Silva z miejsca stał się motorem napędowym The Citizens. Jest genialnym rozgrywającym, kiedy dostaje piłkę, to niesamowicie ciężko jest mu ją odebrać. Stąd też wzięły się przydomki, jakie otrzymał grając jeszcze w Hiszpanii – koledzy nazywali go Merlinem i magiem ze względu na to, jakie cuda wyczyniał, kiedy dostawał piłkę.
Z czasem Silva stał się jednym z najlepszych rozgrywających nie tylko samej Premier League, ale całej Europy. Jego licznik asyst zdobytych w Anglii zbliża się już do setki, jednak jego nieszablonowe, rozrywające obronę rywali podania to tylko część jego zalet. Hiszpan jest w świetny w budowaniu akcji, doskonale radzi sobie z regulowaniem tempa gry.
W reprezentacji Hiszpanii zadebiutował mając zaledwie 20 lat i szybko stał się jej ważnym elementem – już dwa lata później był podstawowym piłkarzem La Roja na Euro w Austrii i Szwajcarii. Silva wystąpił wówczas między innymi w wygranym 1:0 finale z Niemcami i został mistrzem Europy.
Dwa lata później dołożył do tego mistrzostwo świata, a w 2012 zdobył swoje drugie mistrzostwo Europy. Zwłaszcza na boiskach Polski i Ukrainy Silva był ważną postacią reprezentacji Hiszpanii. Nie tylko wystąpił od początku we wszystkich sześciu spotkaniach, ale też zdobył pierwszą bramkę w wygranym finale z Włochami.
Następne