11 cze 2016 | Piłka nożna

Obrona i stałe fragmenty: mocne strony Irlandii Płn.

Michał Borkowski

Już w niedzielę Polacy wystąpią w swoim pierwszym meczu na Euro we Francji. Piłkarze Adama Nawałki zmierzą się z Irlandią Północną, w której brakuje gwiazd światowego formatu. Jednak to wcale nie oznacza, że naszych reprezentantów czeka spacerek...

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Transmisja meczu Polska – Irlandia Północna w niedzielę od 17.25 w TVP1 i SPORT.TVP.PL!

Irlandczycy na występ na międzynarodowym turnieju czekali 30 lat – od mistrzostwa świata w 1986 roku. Trzeba jednak przyznać, że tym razem eliminacje przebrnęli z czerwonym paskiem – wygrali aż sześć spotkań, trzy remisowali i zaledwie raz zostali pokonani.

Było to o tyle zaskakujące, że do grupy eliminacyjnej byli losowani z piątego koszyka i nikt nie dawał im poważnych szans na awans. Tymczasem nie tylko awansowali, ale także wygrali swoją grupę, choć trzeba przyznać, że mieli ułatwione zadanie. Nie trafili na żadnego europejskiego potentata – mierzyli się z Rumunią, Węgrami, Finlandią, Wyspami Owczymi i przeżywającą kryzys Grecji.

Nie zmienia to faktu, że jako pierwsi w historii awansowali z piątego koszyka i są niepokonani od dwunastu spotkań, co jest rekordem ich reprezentacji i najlepszym wynikiem spośród wszystkich drużyn, które grają na Euro. Skąd się wzięły dobre występy Irlandczyków?

Cóż, z pewnością nie jest to efekt świetnych indywidualność, jak chociażby w przypadku Walijczyków, którzy mogą pochwalić się Garethem Balem, Aaronem Ramsayem czy Joe Allenem. Gdy przeciętny kibic spojrzy na skład Irlandii Północnej, to skojarzy Jonny’ego Evansa, może Kyle'a Lafferty’ego – ale żaden z nich nie należy do gwiazd futbolu.

Steve Davies (fot. Getty Images)

Piłkarze Michaela O’Neilla nadrabiają braki ciężką pracą. Nie odpuszczają żadnej piłki i nigdy się nie poddają. To wyjątkowo nieprzyjemny rywal, co potwierdza sam O’Neill: – Jesteśmy zespołem, z którym nikt nie chce grać. Na każdym rywalu ciąży presja, że musi nas pokonać.

Najmocniejszą stroną Irlandczyków jest zdecydowanie obrona. Nie stracili bramki od 271 minut i Polakom z pewnością nie będzie łatwo sforsować ich defensywy. Jonny Evans, Gareth McCauley i Craig Cathcart to nie nazwiska z pierwszych stron gazet, jednak cała trójka występuje na co dzień w wymagającej Premier League. Są doświadczeni i zgrani.

W ofensywie największym zagrożeniem będą stałe fragmenty gry. Aż 16 goli Irlandczyków w eliminacjach padło właśnie w ten sposób –sześć po rzutach rożnych i trzy po podaniach z rzutów wolnych. To najlepszy wynik ze wszystkich finalistów Euro 2016. Irlandczycy są także groźni w grze głową – w ten sposób zdobyli sześć bramek w trakcie eliminacji.

Jonny Evans (fot. Getty Images)

Irlandczycy mają oczywiście także słabe strony. Dobrze funkcjonują jako kolektyw, ale w kluczowych momentach o losach spotkania często przesądzają indywidualności, których oni nie posiadają. Brakuje im także doświadczenia w grze na wielkich turniejach, które posiadają z kolei Polacy. Nawet jeśli dla naszych reprezentantów nie były to przyjemne występy, to wiele ich nauczyły.

Kiepsko prezentuje się także ofensywa Irlandczyków. Tak naprawdę jedynym "działem" z prawdziwego zdarzenia jest Kyle Lafferty, który strzelił w eliminacjach siedem goli i przy jednym asystował, przez co miał udział przy połowie wszystkich bramek Irlandii Północnej.

Irlandczycy podczas rzutu rożnego (fot. Getty Images)

Irlandczyk był w Norwich City etatowym rezerwowym – w trakcie sezonu rozegrał w Premier League jedynie 13 minut. Więcej pograł na wypożyczeniu pod koniec sezonu – w występującym w Championship Birmingham City wystąpił w sześciu meczach, łącznie uzbierał w nich 324 minuty i zdobył jedną bramkę. Nie jest to więc napastnik, który spędza sen z powiek bramkarzy rywali.

Największą przewagą Irlandczyków jest jednak to, że… oni niczego nie muszą. O ile na piłkarzach Niemiec, Ukrainy i Polski ciąży ogromna presja, o tyle oni zrobili już więcej, niż można było od nich wymagać. Jakikolwiek sukces na francuskim turnieju będzie dla nich i ich kibiców tylko wisienką na torcie.