Szwajcaria będzie rywalem Polski w 1/8 finału Euro 2016. W sobotę w Saint-Etienne Roberta Lewandowskiego i spółkę postara się zatrzymać Ricardo Rodriguez. Zawodnik VfL Wolfsburg swój najważniejszy mecz już jednak wygrał. Tuż po narodzinach.
Lewy obrońca w 2009 roku wraz z kolegami sięgnął po tytuł mistrza świata do lat 17. W tamtej drużynie grali również m.in. Granit Xhaka oraz Haris Seferović, którzy rywalizować będą z biało-czerwonymi o ćwierćfinał ME we Francji. Ten ostatni strzelił wtedy jedynego gola w finale z Nigerią. Szwajcarska prasa za jednego z bohaterów uznała jednak Rodrigueza.
Zagrał w sześciu z siedmiu spotkań od pierwszej do ostatniej minuty (zabrakło go tylko w ostatnim meczu fazy grupowej, gdy Szwajcarzy mieli już pewny awans do 1/8 finału), zdobywając trzy bramki. Jak na obrońcę to znakomity wynik.
Nie wszyscy z tamtej drużyny poradzili sobie w dorosłej piłce, ale Rodriguez nie miał z tym kłopotu. W eliminacjach MŚ 2014 i potem już na mundialu w Brazylii był kluczowym piłkarzem Szwajcarów. Ci wyszli z grupy, a w 1/8 finału przegrali 0:1 z Argentyną. Jedynego gola tuż przed końcem dogrywki strzelił po akcji Lionela Messiego Angel di Maria.
– Po awansie do 1/8 finału wszyscy byliśmy najszczęśliwszymi ludźmi na świecie, ale po meczu z Argentyną każdy miał poczucie niedosytu. Oczywiście po kilku miesiącach turniej w Brazylii odebraliśmy jako sukces, jednak można było doprowadzić do rzutów karnych. A w nich mogło się przecież wydarzyć wszystko – przyznał Rodriguez przed Euro 2016.
Niewiele jednak zabrakło, by obrońca, który we Francji zagrał po 90 minut w każdym z trzech grupowych spotkań, w ogóle nie został sportowcem. W ósmym miesiącu ciąży matka piłkarza dowiedziała się, że u jej syna wykryto przepuklinę przeponową. Tuż po tym, jak pojawił się na świecie, przeszedł skomplikowaną operację.
– Gdyby nie odpowiednia diagnoza w końcówce ciąży i leczenie farmakologiczne, to Ricardo zmarłby od razu po narodzinach. Operacja się udała, ale lekarze powiedzieli mi wtedy, że kluczowa będzie najbliższa doba – jeśli syn ją przetrwa, będzie miał szansę na normalne życie. Powiedzieli też, że gdyby urodził się dziesięć lat wcześniej, to medycyna nie byłaby wtedy w stanie go uratować – zdradziła Marcela, matka Rodrigueza.
Sam piłkarz nie ma z kolei złudzeń, że nad jego życiem czuwał ktoś na górze.
– Dziadek Nelson, który już nie żyje, poprosił lekarzy, by na stole operacyjnym obok mnie leżał obrazek Maryi. I Maryja wykonała kawał dobrej roboty (śmiech). Jak skończyłem 18 lat mama pozwoliła mi zrobić na prawym ramieniu tatuaż z podobizną Maryi.
Pierwsze lata po operacji nie były łatwe. Rozdriguez co kilka tygodni trafiał do szpitala na obserwację, groźne było dla niego nawet zwykłe przeziębienie.
– Dwa razy było niebezpiecznie, naszym drugim domem był szpital, ale Ricardo od najmłodszych lat był wojownikiem. Gdyby wtedy ktoś powiedział lekarzom, że mój syn będzie profesjonalnym piłkarzem, który zagra na mistrzostwach świata, to by w to nie uwierzyli. Oni wtedy mówili, że Ricardo będzie musiał prowadzić bardzo spokojny tryb życia – dodała matka piłkarza.
Stało się jednak inaczej i dziś Szwajcarzy nie wyobrażają sobie kadry bez Rodrigueza na lewej stronie obrony.
– Mam nadzieję, że będę wzorem do naśladowania dla innych młodych, którzy wygrali z tą chorobą. Dzieciństwo było trudne, kojarzy mi się wyłącznie ze szpitalami i lekarzami, ale przetrwałem ten okres i teraz cieszę się z każdego dnia – zakończył obrońca Szwajcarów.
Następne