Belgijscy piłkarze wrócili do kraju po nieudanym występie na piłkarskich Mistrzostwach Europy. Nie byli witani jak bohaterowie. W piątek Czerwone Diabły przegrały walkę o półfinał, ulegając reprezentacji Walii 1:3. Apetyty w Belgii były o wiele większe.
Przylotowi belgijskiej ekipy nie nadano rozgłosu i nie było hucznego powitania na lotnisku. Piłkarze wyjechali z niego autobusem z przyciemnionymi szybami w miejsce gdzie czekały na nich rodziny i bliscy. Kibiców nie było ani na lotnisku, ani na drodze, którą przejeżdżał autobus z zawodnikami.
W Belgii po wielkim zaskoczeniu dziś wielkie rozgoryczenie. Złote pokolenie belgijskich piłkarzy znowu wraca z dużego turnieju na tarczy. Dwa lata temu na mistrzostwach świata Czerwone Diabły też odpadły w ćwierćfinale przegrywając z Argentyną.
Komentatorzy kierują ostrze krytyki w stronę trenera. Uważają, że to Marc Wilmots jest odpowiedzialny za słaby występ drużyny złożonej z utalentowanych zawodników, którzy grają w dobrych, zagranicznych klubach. A w samej reprezentacji różnice zdań – bramkarz Thibaut Courtois wprawdzie otwarcie nie skrytykował trenera, ale pośrednio mówiąc, że taktyka była błędna. Z kolei kapitan reprezentacji Eden Hazard powiedział, że piłkarze stoją murem za trenerem.