Portugalski piłkarz Nani, który wychowywał się na mających złą sławę przedmieściach Lizbony, przyznał, że futbolowi zawdzięcza nie tylko sukcesy sportowe. – Gdyby nie piłka, może tak jak kilku kolegów wstąpiłbym na złą drogę. Dzięki niej jestem na prostej – ocenił.
Urodzonym w Republice Zielonego Przylądka Luisem Carlosem Almeidą da Cunha – bo tak brzmi pełne imię i nazwisko Naniego – opiekowała się ciotka i starsi bracia, gdyż matka wyjechała do Holandii w poszukiwaniu pracy. Jeden z braci zaprowadził go na treningi do niewielkiego, podlizbońskiego klubu Real Massama.
– Dzięki futbolowi nie miałem czasu na myślenie o idiotyzmach i robieniu głupot. Gdybym nie został piłkarzem, pewnie tak jak koledzy z podwórka uprawiałbym capoeirę – przyznał zawodnik, który od nowego sezonu występować będzie w hiszpańskiej Valencii.
Starszy brat piłkarza zdradził przed finałem jednej z portugalskich gazet, że Nani formę zawdzięcza systematycznym ćwiczeniom. – Joga, medytacje i gra na... pianinie to codzienne elementy jego życia – wyjaśnił.