| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Inauguracja ekstraklasowego sezonu na Lubelszczyźnie okazała się klapą. Pierwszy mecz Górnika Łęczna na Arenie Lublin – stadionie o pojemności 15 500 – obejrzało nieco ponad 3,5 tysiąca osób. I nic nie zapowiada, aby frekwencja miała się poprawić. Kibice sabotują działania klubu, a władze Górnika robią dobrą minę do złej gry. Na razie jeszcze nie do gry piłkarzy na boisku, ale i to wkrótce może zacząć się zmieniać…
To była decyzja ogłoszona dosłownie w ostatniej chwili. W dniu inauguracji sezonu 2016/17 Lotto Ekstraklasy, 15 lipca zarząd Górnika Łęczna, prezydent Lublina i marszałek województwa lubelskiego podpisali list intencyjny, którego najważniejsze zdanie brzmiało: "Pierwszy zespół Górnik Łęczna S.A. będzie mógł rozgrywać mecze w ramach rozgrywek Ekstraklasy i przeprowadzać przedmeczowe treningi na stadionie Arena Lublin w Lublinie, wszystkie inne treningi będą odbywały się w Łęcznej". Miał to być początek lepszych czasów dla łęczeńskiego klubu, okazał się jednak początkiem poważnego konfliktu…
A miało być tak pięknie…
Powodów, dla których Górnik zdecydował się na taki ruch jest kilka. Najważniejsze były te marketingowe. Gra w stolicy regionu, na nowoczesnym stadionie miała zapewnić przypływ gotówki do klubowej kasy. Współautorzy listu – prezydent Lublina Krzysztof Żuk oraz Marszałek Województwa Lubelskiego Sławomir Sosnowski zadeklarowali ściągnięcie nowych sponsorów, szacowano, że budżet może zwiększyć się nawet o trzy miliony złotych.
A uzależniony od hojności zarządu kopalni Bogdanka Górnik takich pieniędzy bardzo potrzebuje. – Prezes Kapelko znalazł się w trudnym położeniu. Nowe władze Bogdanki nie patrzą aż tak przychylnym okiem na klub. Przedłużyły co prawda finansowanie na kolejny rok, w budżecie teoretycznie widnieje podobna kwota, ale nie jest tajemnicą, że znajdują się tam też różne zapisy, które de facto nie gwarantują pełnej wypłaty – przybliża sytuację świetnie zorientowany w lokalnych realiach Tomasz Jasina – komentator piłkarski TVP Sport, a na co dzień redaktor sportowy TVP Lublin.
Wizyty klubów Ekstraklasy miały też uatrakcyjnić sportową ofertę Lublina i poprawić atmosferę wokół nowego stadionu. Po oddaniu go do użytku w 2014 roku częściej mówiło się o frekwencyjnych porażkach na organizowanych przez miasto koncertach czy groźbie (już nieaktualnej) odebrania przeznaczonych na budowę dotacji z Unii Europejskiej. Mecze trzecioligowego Motoru nie przyciągają na Stadionową 1 takich tłumów, jakie skusiłaby np. wizyta piłkarzy Legii czy Lecha. A Arena musi żyć. W Lublinie powstaje właśnie wielopasmowa droga z centrum miasta pod same bramy stadionu.
Wreszcie infrastruktura. Nowoczesny obiekt na ponad 15 tysięcy zawstydza archaiczny obiekt w Łęcznej. Obiekt, z którego zrezygnowano – jak się wydaje – bez większego żalu.”W związku z niezrealizowaniem zaleceń wynikających z raportu z wizytacji obiektu Górnika Łęczna, klub wystąpił z wnioskiem o wyrażenie zgody na rozgrywanie meczów w roli gospodarza przez Górnik Łęczna SA na stadionie Arena Lublin w Lublinie. Po przeprowadzonej przez eksperta ds. Infrastruktury lustracji obiektu Arena Lublin, Komisja ds. Licencji Klubowych przychyliła się do wniosku klubu” – tak brzmiał komunikat klubu w tej sprawie. W Łęcznej brakowało kilkudziesięciu luksów mocy oświetleniowej…
Stadion to nie cyrk
W całej sytuacji nikt specjalnie nie liczył się z kibicami. A ci pokazali, że potrafią skutecznie okazać swój gniew i mocno pokrzyżować ambitne plany działaczom. Przed pierwszym meczem w Lublinie w kolejkach do kas ustawiło się sporo najwierniejszych fanów Górnika. Ale nie po to, by jak najszybciej kupić bilet na mecz ukochanej drużyny, a zrobić to… jak najwolniej. Płacący groszówkami klienci skutecznie sparaliżowali działanie kas i odstraszyli mieszkańców Lublina, których spora grupa miała poprawić frekwencję i stadionową atmosferę.
Fani Górnika z pewnością na tym nie poprzestaną. Jednocześnie nie zamierzają rezygnować ze wspierania zespołu i solidarnie stawią się na najbliższym meczu rezerw. Podkreślić trzeba też ogólnopolską solidarność kibiców w tej sprawie. Na spotkaniu z Lechią nie pojawili się ani sympatycy z Łęcznej, ani goście z Gdańska. Podobnie będzie na kolejnym meczu z Cracovią – wyjazdowa grupa fanów Pasów zostaje pod Wawelem. Władze Górnika nie mają co liczyć, że z tego ”porozumienia ponad podziałami” ktokolwiek się wyłamie.
– Kibice mają swoje racje. Lubelskie Zagłębie Węglowe powstało właściwie pośrodku niczego. Na jego bazie rozwinęło się to miasto, którego historia i tożsamość jest także tożsamością Górnika i jego kibiców. Nie można teraz zabierać tego wszystkiego – podkreśla Jasina i dodaje, że to nie pierwszy raz, gdy władze klubu i kopalni zawodzą mieszkańców i sympatyków klubu. – Kilka lat temu był już podobny spór, gdy ówczesne władze zmieniły nazwę z Górnika na Bogdankę, a także zmieniły herb. Kibice do dziś pamiętają tę próbę demontażu swojego klubu nie dziwi mnie, że reagują alergicznie.
A wydaje się, że wszystko można było zorganizować inaczej. W sposób bardziej przemyślany, przedyskutowany z kibicami, nie na ostatnią chwilę. – Kilka prestiżowych meczów rozegranych na Arenie Lublin miałoby sens. Być może wówczas klub pozyskałby nowych sponsorów i reklamodawców, choć trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że na Lubelszczyźnie ich liczba jest ograniczona. A tak mamy bunt kibiców, dla których stadion kojarzy się nieodłącznie z Łęczną. To nie jest cyrk czy jakieś kuglarskie sztuczki, tego nie można robić wszędzie – konstatuje komentator TVP Sport.
Do wszystkiego można się przyzwyczaić?
W tej trudnej sytuacji najbardziej jednak szkoda sportu. Górnik kadrowo nie oszałamia, a transfery ”last minute”, jak choćby znanego z występów w Lechu Poznań Serba Vojo Ubiparipa, nie muszą wcale okazać się znaczącym wzmocnieniem. Na pewno nie takim, jakim byłoby kilka tysięcy gardeł dzielnie zagrzewających do boju piłkarzy przez 90 minut.
– Wychodzimy na mecze, musimy grać. Inna specyfika. Musimy się do tego przyzwyczaić. My mieliśmy swój kameralny stadion. Jak kibiców przyszło trzy, cztery tysiące, to się trzy czwarte stadionu zapełniało. Każdemu przeciwnikowi ciężko się grało... – komentuje sytuację Górnika Grzegorz Bonin – jeden z jego najbardziej doświadczonych i zarazem najlepszych piłkarzy.
Do niego i jego kolegów kibice pretensji nie mają. Szybciej gniew może pojawić się ze strony zarządu, jeśli zespół z Łęcznej nie będzie punktował na tyle regularnie, by utrzymać Ekstraklasę. W zeszłym sezonie Górnik walczył o byt do ostatniej kolejki. Ale nie trzeba być miłośnikiem poezji, by pamiętać, co pisała w jednym ze swoich wierszy polska noblistka…