Maria Andrejczyk – jedno z polskich odkryć igrzysk w Rio de Janeiro – odpowiedziała na fanpage'u TVP Sport na pytania internautów. Nowa rekordzistka Polski odniosła się m.in. do kiepskiej organizacji igrzysk, słów o "dokopaniu" Barbora Spotakovej i do urody, na którą zwracają uwagę kibice oraz media.
Pierwsze pytanie skierowane do "Majki" dotyczyło wzrostu popularności, który towarzyszył jej startom w Rio. – Rzeczywiście po udanych eliminacjach liczba polubień moich profili w mediach społecznościowych skoczyła. Jestem jednak sportowcem, a nie gwiazdą czy celebrytką. Powinnam się skupić na trenowaniu, a nie na liczeniu "lajków" na Facebooku – zauważyła trzeźwo.
"Nie popadajmy w próżność"
Do brązowego medalu 20-letniej Andrejczyk zabrakło 2 centymetrów. Zapewniła jednak, że to zmotywuje ją tylko do jeszcze lepszych startów. – Trzeba sobie zadać pytanie, jak bym się zachowywała, gdybym zdobyła medal. Mogłaby mi odbić woda sodowa, mogłabym stracić motywację i ta "iskierka" gdzieś by znikła. A tak mam ochotę do walki, mam ochotę pokazać, że jednak potrafię rzucać tym oszczepem jeszcze dalej – zapewniła.
Na gorąco po finale Polka wyznała, że zamierza "dokopać" słynnej Barborze Spotakovej, która sprzatnęła jej medal sprzed nosa. – Prywatnie bardzo ją szanuję, jest przesympatyczna. Poznałam ją na memoriale w Pradze, gdzie miałyśmy taki sam rezultat, a przegrałam gorszym drugim wynikiem. To miła kobieta, można z nią porozmawiać, pośmiać się, jest świetna. Ale jeśli chodzi o stronę sportową, nie ma już czasu na przyjaźnie. Trzeba zacisnąć zęby i walczyć – powiedziała mistrzyni Polski.
– Staram się nie reagować na komplementy dotyczące mojej urody – dodała oszczepniczka wymieniana jako jedna z najpiękniejszych sportsmenek w Rio. – Oczywiście to miłe, że komuś się podobam, ale nie chcę popadać w jakąś próżność – podkreśliła.
Gorzej poza kamerą
Nie obyło się też bez pytań o organizację imprezy w Brazylii, na którą narzekali i sportowcy, i dziennikarze. – Organizatorzy mogli dać z siebie więcej. Ze znajomymi śmialiśmy się, że to są trochę takie wiejskie igrzyska olimpijskie. Mam porównanie z mistrzostwami świata w lekkiej atletyce w Pekinie, gdzie przygotowanie było rewelacyjne. (...) W Rio obiekty sportowe same w sobie, te które widzowie oglądali w telewizji, świetnie się prezentowały, ale to, co było poza kamerą, było znacznie gorsze. Mieliśmy problemy z dojazdem na obiekty treningowe, które też pozostawiały wiele do życzenia. Rzutnia dla oszczepników była wykładana z kwadracików trawy o powierzchni 1x1 cm. Boisko rozgrzewkowe przed startami też tragedia, po prostu tragedia. Ale nie mogłam na to narzekać i pozwolić, by mnie to zdekoncentrowało. Mówiłam sobie: dobra, jest jak jest, jedziemy dalej – podsumowała.
Andrejczyk odpowiedziała też na pytania fanów m.in. o ulubiony gatunek muzyczny, przyjaźnie z innymi sportowcami, swoich idoli i największe marzenia. Zdradziła też, kim byłaby, gdyby nie postawiła w swoim życiu na sport. Cały wywiad można obejrzeć poniżej.