| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
– Besnik Hasi odsunięty od drużyny – informuje Bogusław Leśnodorski. – Nadal jestem trenerem Legii – twierdzi Besnik Hasi. Po meczu z Zagłębiem Lubin przy Łazienkowskiej 3 zapanował informacyjny chaos.
Grzegorz Lato, gdy jeszcze prezesował PZPN, zwalniał Leo Beenhakkera bez jego wiedzy, przed telewizyjnymi kamerami. Czasy jednak się zmieniają, technologia idzie do przodu. Dziś każdy – w tym prezes największego klubu w Polsce – może chwycić za smartfon i szybko "ćwierknąć" co mu tylko przyjdzie do głowy.
Z dobrodziejstw postępu chętnie korzystają współwłaściciele Legii. Jedni rzadziej (Dariusz Mioduski), inni częściej (Bogusław Leśnodorski i od niedawna Maciej Wandzel). Zwłaszcza odpowiadający za wyniki klubu Leśnodorski upodobał sobie komunikowanie się z kibicami poprzez Twittera. W niedzielę jednak znowu się pospieszył...
Prezes poinformował o tym, czego wszyscy spodziewali się od dawna. A skoro potwierdza prezes, to informacja o odsunięciu Besnika Hasiego od zespołu pojawiła się również na oficjalnej stronie mistrza Polski.
Czemu "odsunięty od drużyny" a nie po prostu zwolniony? To tłumaczy drugi tweet prezesa. Bo Hasi na odejście się nie zgodził. A na pewno nie na rozstanie za porozumieniem stron. Jeśli rozwiąże kontrakt z Legią, to tylko z winy pracodawcy. Wtedy otrzyma ogromną rekompensatę zapisaną w umowie.
Potwierdziła to konferencja prasowa, na której zaraz po meczu z Zagłębiem pojawił się Hasi. – Wciąż jestem trenerem Legii. Jeśli klub zdecydował inaczej musi mnie o tym poinformować osobiście – oznajmił Albańczyk. Tak jakby o niczym nie wiedział. Jakby rozmowa z Michałem Żewłakowem, na którą powoływał się Leśnodorski, w ogóle nie miała miejsca.
Prezes informuje, trener – w tym samym czasie – dementuje. Cyrk? Amatorka? Na pewno nie Liga Mistrzów...
A skoro w Legii wiedzieli już od piątku, że po meczu z Zagłębiem pożegnają się z Hasim, to po co wysyłali go na konferencję prasową? To tłumaczy tweet szefa sportu w WP, Michała Kołodziejczyka.
Trener (czyli podwładny) "wymusił" na dyrektorze sportowym (czyli przełożonym) pójście na konferencję. A gdy już się na niej pojawił... nie chciał odpowiadać na pytania o swoją przyszłość. – Rozmowy odbędą się jutro – uciął.
Jutro, a więc w poniedziałek, do stołu zasiądą prawnicy, a prawdopodobnie i tak skończy się rozwiązaniem kontraktu z winy klubu. Hasi dostanie to czego chciał, czyli milionowe odszkodowanie. Legia dostanie to, czego chciała, czyli święty spokój. Czytaj: nowego trenera.
A będzie nim, według Kołodziejczyka, Jacek Magiera. Zamiast jednak, wzorem potężnych, zachodnich klubów, poczekać z oficjalnym komunikatem aż wszystko będzie dograne, właściciele Legii znów bawią się z mediami i kibicami w internetową wersję kotka i myszki.
Poza Napoli Aurelio De Laurentiisa w Lidze Mistrzów nie ma żadnego poważnego klubu, którego właściciele byliby podobnie aktywni w social media.
Dziennikarzom w to graj (chociaż czasem sami dają się złapać w społecznościową pułapkę, patrz: informacje o zwolnieniu Hasiego z fałszywego konta Leśnodorskiego na Facebooku), ale klubowi raz po raz odbija się to czkawką. Czasami warto zastanowić się trzy razy przed kliknięciem w przycisk "Opublikuj".
Przez sytuacje takie jak ta Legia sama wpędza się w wizerunkowy kryzys. Jakby sam kryzys piłkarski nie wystarczył.