Manchester United pokonał Leicester City 4:1 (4:0) w meczu 6. kolejki Premier League. Zespół Jose Mourinho zapewnił sobie zwycięstwo dzięki kapitalnej grze w pierwszej połowie.
Menedżer MU nie wystawił w pierwszym składzie kapitana drużyny Wayne'a Rooneya, który od dłuższego czasu jest w słabej formie. Anglika zastąpił Juan Mata i – jak się później okazało – Mourinho podjął słuszną decyzję.
Początek starcia miał wyrównany przebieg, ale od 22. minuty na placu gry rządzili już wyłącznie zawodnicy Manchesteru. Wtedy po dośrodkowaniu Jesse'a Lingarda celny strzał głową zaliczył Chris Smalling.
Zespół Mourinho ruszył do ataków i miał kolejne okazje. Szanse zmarnowali jednak Zlatan Ibrahimović i Marcus Rashford. W 37. minucie gospodarze wreszcie podwyższyli – kapitalną akcję tercetu Pogba – Lingard – Mata skutecznie zwieńczył hiszpański pomocnik.
Czerwone Diabły poszły za ciosem i jeszcze przed przerwą dołożyły kolejne trafienia. Najpierw po pomysłowo rozegranym rzucie rożnym piłkę w bramce z bliskiej odległości umieścił Marcus Rashford. Dwie minuty później dośrodkowanie Daleya Blinda trafiło do Paula Pogby, a Francuz uderzeniem głową strzelił gola na 4:0 dla MU.
Po przerwie piłkarze Manchesteru wyglądali na uśpionych wysokim prowadzeniem, za co zapłacili karę. W 59. minucie doskonałym uderzeniem popisał się wprowadzony po przerwie Demarai Gray i Leicester zmniejszyło straty.
Drużyna Mourinho nie grała już tak spektakularnie jak w pierwszej połowie, ale mogła podwyższyć. Dobrą okazję zmarnował Ibrahimović, który nie miał najlepszego dnia.
Kolejną szansę na gola mieli też goście, ale Andy King w doskonałej sytuacji kopnął piłkę wprost w ręce Davida De Gei. Blisko drugiego trafienia był również Gray, jednak golkiper MU nie dał się zaskoczyć. Czerwone Diabły do końca kontrolowały mecz i odniosły przekonującą wygraną.
Piłkarze Manchesteru United po serii słabych wyników wreszcie zagrali na miarę oczekiwań. Powody do zmartwień ma z kolei Claudio Ranieri – mistrzowie Anglii w drugim wyjazdowym starciu z rzędu w lidze stracili aż cztery gole...