Kandydowaniem na stanowisko prezesa PZPN Józef Wojciechowski zaskoczył wielu. Tuż przed końcem zgłoszeń zebrał wymagane rekomendacje i 28 października wystartuje jako kontrkandydat Zbigniewa Bońka. Czy ta kontrowersyjna postać ma jakiekolwiek szanse zostać prezesem? Zapytaliśmy o to dziennikarzy TVP oraz Adama Godlewskiego z "Piłki Nożnej".
Adam Godlewski, "Piłka Nożna": Nie rozumiem dlaczego niektórzy uważają, że Józef Wojciechowski w negatywny sposób zapisał się w historii polskiej piłki nożnej. Tak naprawdę wszyscy przypinają mu łatkę, że rozwalił Polonię, a to nieprawda. Rozpieszczał piłkarzy, płacił wysokie pensje.
Oczywiście przykładając odpowiednie proporcje, jeżeli chcielibyśmy odebrać mu prawo startu, to to samo musielibyśmy zrobić z Donaldem Trumpem w wyborach na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Na tym polega demokracja, że tacy ludzie też mogą spokojnie ubiegać się o wybieralne stanowiska.
Nie byłem wielkim zwolennikiem metod Wojciechowskiego w Polonii – przepłacał tę ligę, zmieniał trenerów, nie osiągnął takie sukcesu jak chciał, ale nie jest też prawdą, że doprowadził Czarne Koszule do katastrofy. Po prostu nie sprawdził kontrahenta, którzy przejął po nim udziały. Natomiast uważam, że jest to człowiek z taką wiedzą i doświadczeniem w futbolu, że ma pełne prawo ubiegać się o stanowisko prezesa PZPN.
Gdyby to było takie zero-jedynkowe starcie Boniek kontra Wojciechowski, to wynik byłby z góry przesądzony. Trzeba jednak pamiętać, że za Wojciechowskim stoją mocni ludzie, którzy mają wpływy w różnych środowiskach, więc to wcale nie wygląda tak, że ten wynik musi być dla niego jednoznacznie niekorzystny.
Zwróciłbym uwagę na to, że w przeciwieństwie do rekomendacji, które są jawne, same wybory są tajne. Na pewno stronnictwo, które tworzy się wokół Wojciechowskiego może zebrać całkiem sporą liczbę głosów.
Nie jest tajemnicą, że kilka miesięcy temu koalicja klubów zawodowych uniemożliwiła zmiany na zjeździe statutowym. Spodziewam się, że wokół Wojciechowskiego zgromadzi się opozycja, ale oczywiście nadal to Boniek pozostanie faworytem, lecz nie spodziewam się, by wygrał druzgocąco.
Rafał Patyra, TVP Sport: Dla mnie to jest oczywisty słup. W umyśle samego pana Wojciechowskiego pomysł kandydowania prawdopodobnie w ogóle by nie powstał. Są jednak ludzie, którzy chętnie wypowiedzieliby wojnę Zbigniewowi Bońkowi, który jak wiemy nie jest kochany w całej Polsce. Na pewno w tym gronie znajdują się ludzie związani z Polonią Warszawa oraz Kazimierz Greń.
Wojciechowski zrobił wielka karierę jako deweloper, ale zarządzając Czarnymi Koszulami pokazał, że na futbolu w ogóle się nie zna – nie rozumie tego biznesu, jest człowiekiem niecierpliwym.
Gdyby w PZPN działał tak jak w Polonii Warszawa to myślę, że w rankingu FIFA szybko polecielibyśmy w dół. Traktuję zatem tę kandydaturę jako kompletnie abstrakcyjną. Chociaż nie można wykluczyć szans Wojciechowskiego i grupy złożonej wokół niego. Wydaje mi się jednak, że najgroźniejszym rywalem Zbigniewa Bońka będzie nie Wojciechowski, ale niechęć działaczy terenowych.
Jacek Kurowski, TVP Sport: Podobnie jak połowa kibiców piłki nożnej w Polsce jestem zaskoczony tym, że Józef Wojciechowski kandyduje na prezesa PZPN. Natomiast nie zrobiłby tego, gdyby nie miał poparcia. I nie mam tu na myśli piętnastu rekomendacji, które uzyskał tylko o coś więcej. Myślę, że niesamowicie ważną postacią w gronie osób popierających go jest Kazimierz Greń. Jeżeli on się za coś zabiera, to stara się wszystko doprowadzić do korzystnego dla niego końca. Widzieliśmy to na przykładach Grzegorza Laty i Zbigniewa Bońka.
Myślę, że opierając się właśnie na nim Wojciechowski uważa, że może z Bońkiem podjąć walkę. Pamiętajmy też, że wybory w PZPN to nie są wybory powszechne tylko wewnątrz środowiska, które jest skłócone, ma różne interesy.
Postać Wojciechowskiego jest barwna wielowymiarowa, niejednoznaczna, wzbudzająca duże emocje. Nie można mu odmówić jednego – wpompował w polską piłkę wiele pieniędzy. Sukcesu jednak nie osiągnął. Zamiast tego, zrzucił Polonię Warszawa po równi pochyłej w przepaść.
Trzeba postawić znak zapytania, czy jest to człowiek o odpowiednich umiejętnościach menadżerskich – wydaje mi się, że nie. Pamiętając w jak szerokim gronie podejmował decyzje, zastanawiam się jakim wpływom potrafi podlegać i czy jest samodzielny. Nie znamy też planu działania, jaki chciałby wdrożyć. Wiemy tylko, że sprzedał swój klub, który był w fatalnej sytuacji, a sam zniknął na kilkanaście miesięcy, a teraz wraca niemal na białym koniu chcąc rządzić polską piłką.