| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Śląsk Wrocław nadal prezentuje się fatalnie na swoim stadionie. W 11. kolejce Lotto Ekstraklasy zespół Mariusza Rumaka przegrał 1:2 (1:0) z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza. Wygrana pozwoliła Słoniom awansować na pierwsze miejsce w tabeli.
Śląsk pozostaje jedynym zespołem w Ekstraklasie bez wygranej na własnym obiekcie w tym sezonie. W niedzielę wrocławianie prowadzili, ale później był rzut karny dla gości, czerwona kartka dla Filipe Goncalvesa, błąd Mariusza Pawełka i trzy punkty pojechały do Niecieczy.
W pierwszych minutach lepsze wrażenie sprawiali goście, którzy bardzo dobrze zagęszczali środek pola i zmuszali gospodarzy do grania długimi podaniami, a sami próbowali kombinacyjnymi akcjami przedostać się pod pole karne rywali. Bramkowych sytuacji jednak nie było ani z jednej, ani z drugiej strony i bramkarze pozostawali bezrobotni.
Ciekawie zaczęło się robić dopiero od 23 minuty. Kamil Biliński wbiegł z prawej strony w pole karne, mocno wstrzelił piłkę w środek, a Patryk Fryc tak interweniował, że wpadł z piłką do bramki. Od tego momentu Bruk-Bet zaatakował odważniej i zepchnął wrocławian do głębokiej obrony.
W 39. minucie po dośrodkowaniu o piłkę walczyli Wojciech Kędziora i Mariusz Pawelec. Sędzia uznał, że obrońca gospodarzy przytrzymywał rywala i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł sam poszkodowany i nie dał szans Pawełkowi. Na tym emocje w pierwszej połowie się skończyły.
Na obraz drugiej części meczu istotny wpływ miała sytuacja z trzeciej minuty po przerwie. W środku pola Goncalves ostro zaatakował jednego z rywali i został ukarany żółtą kartką, a ponieważ było to jego drugie upomnienie w tym spotkaniu, musiał opuścić boisko. Od tego momentu inicjatywa już zdecydowanie należała do gości, a Śląsk szukał szans na drugiego gola w kontratakach.
Paradoksalnie wrocławianie grając w dziesiątkę spisywali się lepiej. Dobrze zagęszczali środek boiska i nie pozwalali rywalom przedostać się pod własne pole karne. Termalica posiadała piłkę, ale długo nic z tego nie wynikało. Aż do 63. minuty. Wówczas po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Pawełek, nieatakowany przez nikogo, wypuścił piłkę z rąk, do której dopadł Kornel Osyra i z kilku metrów trafił do pustej bramki.
Do końca spotkania optyczną przewagę miał grający w przewadze jednego zawodnika Bruk-Bet, ale Śląsk też szukał swoich szans. Groźnie strzelał dwa razy Ryota Morioka, lecz minimalnie niecelnie. Ostatecznie to goście wywieźli z Wrocławia trzy punkty.