Miało być lekko, łatwo i przyjemnie, a było ciężko, po mękach i w ostatniej akcji. W meczu z Armenią reprezentacja Polski rozczarowała, ale znów wygrała. Czy to zasługa tylko niezmordowanego Roberta Lewandowskiego? A może "zaczarowanych" ścian na Stadionie Narodowym albo po prostu szczęścia, które nie opuszcza kadry Adama Nawałki? Pewnie wszystkiego po trochu...