Therese Johaug, która wpadła na stosowaniu sterydu anabolicznego o nazwie clostebol, zarzeka się, że jest niewinna. Norweżka zdradziła, że zakazana substancja znajdowała się w kremie (Trofodermin), którym leczyła poparzone usta. – Diabeł tkwi w szczegółach, ale taki scenariusz jest możliwy – zaznaczył w rozmowie ze SPORT.TVP.PL Michał Rynkowski, dyrektor biura Komisji do Zwalczania Dopingu w Sporcie.
Do użycia kremu miało dojść podczas zgrupowania reprezentacji Norwegii w Seiser Alm. Johaug, narzekająca na krwawienie z ust, poprosiła o pomoc lekarza kadry, Fredrika Bendiksena. Ten nie mając pod ręką odpowiedniego środka, udał się do pobliskiej apteki i tam zakupił dwa kremy. Jednym z nich był wspomniany Trofodermin.
– Poważna pomyłka, w którą aż trudno uwierzyć. Na tym poziomie profesonalizmu w kraju, w którym biegi narciarskie są religią, tego typu wpadki nie powinny mieć miejsca. Oznakowanie opakowania może być mylące, bo napis "doping" jest przekreślony, ale to w żaden sposób nie tłumaczy lekarza. Jego obowiązkiem jest sprawdzenie składu leku zanim się go poda zawodnikowi – przyznał Rynkowski.
Bendiksen podał się już do dymisji, ale to nie kończy problemów Johaug. Jaka kara grozi Norweżce? Wszystko zależy oczywiście od tego, jak duże stężenie clostebolu znalazło się w jej moczu. Podobny przypadek w Polsce zakończył się tylko naganą.
– W ostatnich siedmiu latach w Polsce zanotowaliśmy jeden przypadek stosowania clostebolu. Miał on miejsce w podnoszeniu ciężarów i w trakcie śledztwa okazało się, że podobnie jak u Johaug, steryd znalazł się w organizmie po zastosowaniu kremu Trofodermin. Karą była nagana – zdradził Rynkowski.
Poza Polską wpadek także wiele nie było.
– W 2014 roku na 283 tysiące próbek tylko w czterech przypadkach wykryto clostebol. Środek ten, poza regeneracją skóry, zwiększa siłę. Zaznaczam jednak, że w biegach narciarskich, gdzie tak ważna jest wytrzymałość, jego stosowanie nie tylko nie pomaga, a nawet przeszkadza.
Clostebol według Rynkowskiego może trafić do organizmu również w formie tabletek, ale scenariusz przedstawiony przez Johaug i jej lekarza jest jego zdaniem prawdopodobny.
– Zdaję sobie sprawę, że w przeszłości wiele razy podobne wymówki nie okazywały się prawdą, ale w tym przypadku wstrzymałbym się z przedwczesnym ferowaniem wyroków. Johaug stosując krem mogła go przecież również nieświadomie połykać. Pytanie jak długo stosowała ten lek, ile czasu upłynęło od zakończenia stosowania do kontroli, itd. Reasumując clostebol jest bardzo łatwo wykrywalny, jak już wspomniałem w biegach bardziej przeszkadza niż pomaga, więc ja nie widzę sensu jego stosowania. Naprawdę nie mogę zrozumieć w jakim celu taka zawodniczka, jak Johaug, miałaby się zdecydować na taki ruch – zysk praktycznie żaden, a ryzyko wpadki ogromne – zakończył Rynkowski.