{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Wódka, kobiety i Chicago Bulls. Kalendarium afer w kadrze

Afera, skandal, alkohol– te słowa powracają co jakiś czas w kontekście piłkarskiej reprezentacji Polski. Przy okazji doniesień z ostatniego zgrupowania przypomnijmy burze, które wstrząsały kadrą w ostatnich latach.
"Nie ma futbolu bez alkoholu" – popularne wśród kibiców hasło mogłoby służyć za wniosek temu, kto podjąłby się prześledzenia historii reprezentacji Polski i towarzyszących jej skandali towarzyskich. Na kadrze piło się zawsze – od czasów Ernesta Willimowskiego i jego imiennika Pohla poprzez Orły Górskiego po drużyny Antoniego Piechniczka czy Janusza Wójcika. Dobrze o tym wie również obecny prezes PZPN.
Spokojnie,nic nie będzie zamiecione pod dywan,bez nerwowych ruchów,poinformujemy w odpowiednim czasie! Kadra to dobro wszystkich��������
— Zbigniew Boniek (@BoniekZibi) 14 października 2016
Żaden ze skandali ostatnich lat nie może się równać skalą
ani skutkami z aferą na Okęciu sprzed 36 lat. Rozwój
mediów i internetu, ale też zmiana podejścia wielu piłkarzy
do swoich zawodów (Robert Lewandowski to przykład
pierwszy z brzegu) sprawiły jednak, że dziś o imprezie
kadrowiczów w hotelu dyskutuje się tygodniami. Kiedyś
wszystko pozostawało między uczestnikami. I tylko
trening następnego dnia był mniej intensywny...
W ostatnich latach prasa jest jednak coraz lepiej
poinformowana i coraz trudniej cokolwiek ukryć. Stąd
wrażenie, że częstotliwość afer i aferek jakby wzrosła.
Przypomnijmy więc najgłośniejsze skandale w
reprezentacji w XXI wieku.
Afera rozporkowa. Marzec 2003.
"Prostytutki na usługach kadry Polski?" – pyta "Piłka Nożna", a prezes PZPN Michał
Listkiewicz odpowiada twierdząco. Przed meczem
eliminacji Euro 2004 z Węgrami (0:0) reprezentanci Polski
zaprosili do ośrodka w Świerklańcu pod Katowicami panie
lekkich obyczajów. Winą obarczono jednak kucharza i
masażystów, którzy mieli pomóc zawodnikom w
organizacji "spotkania". Listkiewicz potwierdził po kilku
tygodniach, że właśnie za to zostali oni zwolnieni. –
Piłkarze to bystrzy, inteligentni ludzie, ze sporą gotówką
na koncie i nie potrzebują pośrednictwa w takich
sprawach – tłumaczył potem jeden z masażystów. W
prasie nie padły jednak żadne nazwiska, być może dlatego
o aferce szybko zapomniano.
Afera lwowska. Sierpień 2008.
Polacy przegrali towarzysko z Ukrainą
0:1, po meczu w hotelu pili więc
na smutno. W stanie upojenia przyłapani zostali Artur
Boruc, Dariusz Dudka i 21-letni wówczas Radosław
Majewski. Rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński szybko o
wszystkim poinformował media, przez co Leo Beenhakker
nie miał wyboru – musiał przykładnie ukarać winnych. Cała
trójka została wykluczona z kadry. – Nie jestem głupi i
zwykle po meczach pozwalam zawodnikom na wypicie
jednego piwa czy dwóch, ale to nie jest ten przypadek
– tłumaczył wściekły Leo. Złość na Boruca minęła mu jednak
szybko. W październiku znów powołał bramkarza Celtiku.
Afera krakowska. Wrzesień 2010.
Sławomir Peszko i Maciej Iwański zaliczyli alkoholową wpadkę już na pierwszym zgrupowaniu u nowego selekcjonera, Franciszka Smudy. "Rzeczpospolita" dowiedziała się, że po meczu z Australią (1:2) obaj balowali w hotelowym pokoju do czwartej nad ranem, a przyłapany przez trenera Jacka Zielińskiego "Peszkin" miał mu jeszcze w wulgarny sposób przekazać, co myśli o jego metodach szkoleniowych. Smuda zawiesił obu graczy i zapewniał, że za jego kadencji nie mają już czego szukać w kadrze. Słowa dotrzymał tylko w przypadku Iwańskiego. Peszko w marcu wrócił do drużyny.
Afera samolotowa. Październik 2010.
Nie minął miesiąc, a cierpliwość Smudy znów została wystawiona na próbę. Tym razem sprawdzili ją Artur Boruc i Michał Żewłakow – reprezentanci, którym od początku było nie po drodze z "Franzem". Dwaj przyjaciele z boiska na przekór selekcjonerowi pili wino na pokładzie samolotu wracającego z mini tournee po Ameryce Północnej i zabawiali rozmową stewardessy. Smuda twierdził, że zachowywali się skandalicznie i wulgarnie. Oni sami nie mieli sobie nic do zarzucenia.
Nie podrywaliśmy stewardess. Na pewno nie piliśmy wina z buteleczek, jak głosi legenda. Może nie były to ekskluzywne kieliszki, tylko plastikowe, ale jednak kieliszki. Normalna sprawa, dorośli ludzie wracający samolotem, będący po pracy
– Owszem, chodziliśmy po pokładzie, bo nie da się usiedzieć w jednym miejscu przez osiem godzin lotu. Zapewniam jednak, że do żadnych gorszących scen nie doszło – tłumaczył kapitan kadry w rozmowie z "Polską. The Times". Jego sytuację pogorszył jeszcze nietypowy strój – opuścił samolot w stroju Chicago Bulls. Recydywista Boruc u Smudy już nigdy nie zagrał. Jego kolega wystąpił jeszcze tylko raz i był to jednocześnie jego ostatni, 102. mecz w narodowych barwach.
Afera garniturowa. Marzec 2011.
Sześciu panów, cztery panie – taki skład miał spędzić upojne popołudnie w jednym z poznańskich hoteli przed meczem z Litwą (0:2). Całą sytuację opisał "Fakt". Nie upublicznił jednak nazwisk. Piłkarze tłumaczyli selekcjonerowi Smudzie (znowu on), że odwiedzili dom dziecka. Później zmienili wersję i oświadczyli, że pojechali... przymierzać okazyjnie nabyte garnitury, a pomagały im w tym hostessy. I ta wersja ostatecznie trafiła do mediów.
Postscriptum
Niezależnie od tego co naprawdę wydarzyło się w poznańskim hotelu, trzy skandale w przeciągu pół roku pokazują, w jakich okolicznościach kadra przygotowywała się do historycznego wyzwania pod nazwą Euro 2012. To nie mogło się dobrze skończyć.
Ostatnie pięć lat to dużo spokojniejszy czas. Media już ani razu nie donosiły o "niesportowym" prowadzeniu się reprezentantów. Czy to oznacza, że wszystkie występki udawało się ukryć przed prasą? A może dziennikarze będący najbliżej kadry uznali, że "dla dobra sprawy" i jej wizerunku zachowają milczenie? Jest jeszcze trzecia możliwość – po prostu czas picia i hulanek na kadrze dobiegł końca – ale po ostatnich doniesieniach "Przeglądu Sportowego" tę opcję trzeba włożyć między bajki.
Czasy się zmieniają... Kiedyś jak cie widzą tak cię piszą... Teraz jak cię piszą tak cię widza... #laczynaspilka? #szkodaslow
— Artur Boruc (@ArturBoruc) 14 października 2016