Przejdź do pełnej wersji artykułu

Wódka, kobiety i Chicago Bulls. Kalendarium afer w kadrze

Michał Żewłakow w 2010 roku (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski) Michał Żewłakow w 2010 roku (fot. PAP/Grzegorz Jakubowski)

Afera, skandal, alkohol– te słowa powracają co jakiś czas w kontekście piłkarskiej reprezentacji Polski. Przy okazji doniesień z ostatniego zgrupowania przypomnijmy burze, które wstrząsały kadrą w ostatnich latach.

"Nie ma futbolu bez alkoholu" – popularne wśród kibiców hasło mogłoby służyć za wniosek temu, kto podjąłby się prześledzenia historii reprezentacji Polski i towarzyszących jej skandali towarzyskich. Na kadrze piło się zawsze – od czasów Ernesta Willimowskiego i jego imiennika Pohla poprzez Orły Górskiego po drużyny Antoniego Piechniczka czy Janusza Wójcika. Dobrze o tym wie również obecny prezes PZPN.

Żaden ze skandali ostatnich lat nie może się równać skalą ani skutkami z aferą na Okęciu sprzed 36 lat. Rozwój mediów i internetu, ale też zmiana podejścia wielu piłkarzy do swoich zawodów (Robert Lewandowski to przykład pierwszy z brzegu) sprawiły jednak, że dziś o imprezie kadrowiczów w hotelu dyskutuje się tygodniami. Kiedyś wszystko pozostawało między uczestnikami. I tylko trening następnego dnia był mniej intensywny...

W ostatnich latach prasa jest jednak coraz lepiej poinformowana i coraz trudniej cokolwiek ukryć. Stąd wrażenie, że częstotliwość afer i aferek jakby wzrosła. Przypomnijmy więc najgłośniejsze skandale w reprezentacji w XXI wieku.

Afera rozporkowa. Marzec 2003.

"Prostytutki na usługach kadry Polski?" – pyta "Piłka Nożna", a prezes PZPN Michał Listkiewicz odpowiada twierdząco. Przed meczem eliminacji Euro 2004 z Węgrami (0:0) reprezentanci Polski zaprosili do ośrodka w Świerklańcu pod Katowicami panie lekkich obyczajów. Winą obarczono jednak kucharza i masażystów, którzy mieli pomóc zawodnikom w organizacji "spotkania". Listkiewicz potwierdził po kilku tygodniach, że właśnie za to zostali oni zwolnieni. – Piłkarze to bystrzy, inteligentni ludzie, ze sporą gotówką na koncie i nie potrzebują pośrednictwa w takich sprawach – tłumaczył potem jeden z masażystów. W prasie nie padły jednak żadne nazwiska, być może dlatego o aferce szybko zapomniano.

Afera lwowska. Sierpień 2008.

Polacy przegrali towarzysko z Ukrainą 0:1, po meczu w hotelu pili więc na smutno. W stanie upojenia przyłapani zostali Artur Boruc, Dariusz Dudka i 21-letni wówczas Radosław Majewski. Rzecznik PZPN Zbigniew Koźmiński szybko o wszystkim poinformował media, przez co Leo Beenhakker nie miał wyboru – musiał przykładnie ukarać winnych. Cała trójka została wykluczona z kadry. – Nie jestem głupi i zwykle po meczach pozwalam zawodnikom na wypicie jednego piwa czy dwóch, ale to nie jest ten przypadek – tłumaczył wściekły Leo. Złość na Boruca minęła mu jednak szybko. W październiku znów powołał bramkarza Celtiku.

Afera krakowska. Wrzesień 2010.

Sławomir Peszko i Maciej Iwański zaliczyli alkoholową wpadkę już na pierwszym zgrupowaniu u nowego selekcjonera, Franciszka Smudy. "Rzeczpospolita" dowiedziała się, że po meczu z Australią (1:2) obaj balowali w hotelowym pokoju do czwartej nad ranem, a przyłapany przez trenera Jacka Zielińskiego "Peszkin" miał mu jeszcze w wulgarny sposób przekazać, co myśli o jego metodach szkoleniowych. Smuda zawiesił obu graczy i zapewniał, że za jego kadencji nie mają już czego szukać w kadrze. Słowa dotrzymał tylko w przypadku Iwańskiego. Peszko w marcu wrócił do drużyny.

Afera samolotowa. Październik 2010.

Nie minął miesiąc, a cierpliwość Smudy znów została wystawiona na próbę. Tym razem sprawdzili ją Artur Boruc i Michał Żewłakow – reprezentanci, którym od początku było nie po drodze z "Franzem". Dwaj przyjaciele z boiska na przekór selekcjonerowi pili wino na pokładzie samolotu wracającego z mini tournee po Ameryce Północnej i zabawiali rozmową stewardessy. Smuda twierdził, że zachowywali się skandalicznie i wulgarnie. Oni sami nie mieli sobie nic do zarzucenia.

Nie podrywaliśmy stewardess. Na pewno nie piliśmy wina z buteleczek, jak głosi legenda. Może nie były to ekskluzywne kieliszki, tylko plastikowe, ale jednak kieliszki. Normalna sprawa, dorośli ludzie wracający samolotem, będący po pracy

Artur Boruc (L) i Michał Żewłakow (fot. PAP/Radek Pietruszka)

Owszem, chodziliśmy po pokładzie, bo nie da się usiedzieć w jednym miejscu przez osiem godzin lotu. Zapewniam jednak, że do żadnych gorszących scen nie doszło – tłumaczył kapitan kadry w rozmowie z "Polską. The Times". Jego sytuację pogorszył jeszcze nietypowy strój – opuścił samolot w stroju Chicago Bulls. Recydywista Boruc u Smudy już nigdy nie zagrał. Jego kolega wystąpił jeszcze tylko raz i był to jednocześnie jego ostatni, 102. mecz w narodowych barwach.

Afera garniturowa. Marzec 2011.

Sześciu panów, cztery panie – taki skład miał spędzić upojne popołudnie w jednym z poznańskich hoteli przed meczem z Litwą (0:2). Całą sytuację opisał "Fakt". Nie upublicznił jednak nazwisk. Piłkarze tłumaczyli selekcjonerowi Smudzie (znowu on), że odwiedzili dom dziecka. Później zmienili wersję i oświadczyli, że pojechali... przymierzać okazyjnie nabyte garnitury, a pomagały im w tym hostessy. I ta wersja ostatecznie trafiła do mediów.

Postscriptum

Niezależnie od tego co naprawdę wydarzyło się w poznańskim hotelu, trzy skandale w przeciągu pół roku pokazują, w jakich okolicznościach kadra przygotowywała się do historycznego wyzwania pod nazwą Euro 2012. To nie mogło się dobrze skończyć.

Ostatnie pięć lat to dużo spokojniejszy czas. Media już ani razu nie donosiły o "niesportowym" prowadzeniu się reprezentantów. Czy to oznacza, że wszystkie występki udawało się ukryć przed prasą? A może dziennikarze będący najbliżej kadry uznali, że "dla dobra sprawy" i jej wizerunku zachowają milczenie? Jest jeszcze trzecia możliwość – po prostu czas picia i hulanek na kadrze dobiegł końca – ale po ostatnich doniesieniach "Przeglądu Sportowego" tę opcję trzeba włożyć między bajki.

Franciszek Smuda (fot. Getty)
Źródło: SPORT.TVP.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także