Chirurg, Radwańska... Halep w drodze na szczyt

Wielu jest na świecie "aktorów jednej roli". Są muzycy, którzy do ostatnich dni słyną z jednej tylko piosenki. Gwiazdy znane tylko z tego, że są znane... Simona Halep długo była "tą z dużymi piersiami". – Ludzie przychodzili na kort, żeby komentować ich rozmiar. Nikt nie patrzył na to, jak gram – żaliła się.

Z niewygodnej szuflady wydostała się dzięki ambicji, talentowi i uporowi. Nie bez wyrzeczeń.

Gdy w 2008 roku triumfowała w finale juniorskiego French Open, wielka przyszłość stała przed nią otworem. Choć rok kończyła na 343. pozycji w rankingu WTA, skok do pierwszej “setki” wydawał się być tylko formalnością. Kwestią miesięcy.

Jej mecze, choć w skali światowej wciąż była co najwyżej przeciętna, cieszyły się sporą popularnością. Była jedną z najczęściej wyszukiwanych w sieci tenisistek, a YouTube wręcz szalał od rozmaitych kompozycji z udziałem młodej Rumunki. Niestety – rzadko kiedy były to kompilacje jej udanych zagrań…

"Oto tenisistka, która ma czym oddychać", "zobacz największe piersi światowego sportu" – tej i podobnej treści galerie oraz filmy zalewały nie tylko ciemną stronę internetu, ale też poważne – wydawać by się mogło – portale. Dobrze bawili się prawie wszyscy. Ale nie Simona.

Dla filigranowej (168 cm) zawodniczki duże piersi oznaczały bowiem określone dolegliwości na korcie i poza nim: trudności z szybkim poruszaniem, bóle pleców, ogólny dyskomfort. Kariera utalentowanej Rumunki drastycznie zahamowała. Diagnoza problemu przyszła jej jednak dość łatwo. Tak jak i decyzja o pozbyciu się go…

Na początku 2009 roku Halep przeszła zabieg chirurgicznego zmniejszenia piersi. – Nigdy ich nie lubiłam – przekonywała potem. – Nie zrobiłam tego tylko dla sportu. Przeszkadzały mi w swobodnych ruchach także na co dzień. Nawet gdybym nie grała zawodowo w tenisa, zdecydowałabym się na operację – tłumaczyła.

Na kort wróciła pół roku później. Choć postęp był widoczny, życie Rumunki nie zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W internetowych wyszukiwaniach jej nazwiska jeszcze przez kilka lat dominowały fotografie "przed" i "po". W świadomości niedzielnego kibica nie funkcjonowała już jako "ta z dużymi piersiami", lecz "ta, która je zmniejszyła". O jej forehandzie i backhandzie wciąż wiedzieli nieliczni. Sama też zresztą nie dawała zbyt wielu powodów, by traktować ją jak tenisistkę z prawdziwego zdarzenia. – Wiele spotkań przegrywałam już w głowie. Wychodziłam na kort z przekonaniem, że muszę wygrać. Brakowało spokoju i lekkości. Byłam spięta, popełniałam mnóstwo błędów – opowiadała w rozmowie z magazynem "Sports Illustrated".

Pomimo dopisującego zdrowia i równej formy, finał French Open z 2014 roku pozostaje największym osiągnięciem w karierze Rumunki. Jedną szansę na wielki sukces odebrała sobie sama: rezygnując z udziału w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. – Po zakończeniu kariery pragnę założyć rodzinę. Nie chcę tracić tej możliwości w imię tenisowego sukcesu – mówiła, odnosząc się do zagrożenia związanego z wirusem Zika.

Nic więc dziwnego, że do Singapuru Halep jedzie szczególnie zdeterminowana. – Czuję się świetnie. Jadę po zwycięstwo i wierzę, że mogę po nie sięgnąć. Zasłużyłam, by tam być. Reszta jest w moich rękach – mówiła w rozmowie z oficjalną stroną WTA. Rok temu nie udało jej się wyjść z grupy. Jak będzie tym razem? – Dam z siebie wszystko, ale każda z ośmiu grających tam pań mówi to samo. Wszystkie grają szalony tenis. Pozostaje mi tylko zachować gotowość na każde wyzwanie – stwierdziła.