Arsenal pokonał na wyjeździe Sunderland 4:1 (1:0) na początek 10. kolejki Premier League i co najmniej na kilka godzin awansował na fotel lidera. Po dwa gole dla Kanonierów strzelili Alexis Sanchez i Olivier Giroud, który zaliczył prawdziwe "wejście smoka".
Goście byli zdecydowanymi faworytami starcia z ostatnim w tabeli Sunderlandem i potwierdzali to do przerwy. Choć prowadzili tylko 1:0 po golu głową Sancheza, to wyraźnie dominowali i na drugą połowę wychodzili z zamiarem dobicia drużyny Davida Moyesa.
Ich plany pokrzyżował jednak sędzia. Martin Atikson był bardzo pobłażliwy dla agresywnie grających Czarnych Kotów. Kibicom Arsenalu podpadł zwłaszcza między 63. i 64. minutą, gdy najpierw nie odgwizdał ewidentnego faulu w polu karnym na Sanchezie, by po chwili podyktować "jedenastkę" dla Sunderlandu. Na gola zamienił ją Jermain Defoe. Jak się miało potem okazać, był to jedyny celny strzał gospodarzy w tym meczu.
W 69. minucie Arsene Wenger posłał do gry Giroud, a ten odwdzięczył się golem niecałe dwie minuty później. Trafił lewą nogą po wrzutce Kierana Gibbsa. Pięć minut później było już 1:3, a na listę strzelców znów wpisał się Giroud. Popisał się idealną główką po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mesuta Oezila.
Czwartą bramkę dla Arsenalu zdobył Sanchez, który zachował zimną krew dobijając strzał w słupek Gibbsa. Był to 50. gol Chilijczyka w barwach Kanonierów, którzy nie przegrali meczu od starcia z Liverpoolem w pierwszej kolejce. Za to Sunderland nie zaliczył w tym sezonie ani jednego zwycięstwa, za co lada dzień posadą może zapłacić Moyes.