{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
NBA: rzuty wolne... od dołu? "Bałem się jak diabli"

W nocy z poniedziałku na wtorek w NBA zadebiutował Chinanu Onuaku. Szerzej nieznany 20-letni koszykarz potrzebował zaledwie kilku minut, by trafić na usta dziennikarzy, kibiców i ekspertów w całej Ameryce. Wszystko przez... dawno niewidzianą metodę wykonywania rzutów wolnych.
Chinanu Onuaku, były student uczelni Louisville, został wybrany przez Houston Rockets z 37. numerem w tegorocznym drafcie. Ponaddwumetrowy zawodnik, mogący występować na obu pozycjach pod koszem, przez ostatnie miesiące trenował z filialnym klubem Rakiet – występującymi w D-League Rio Grande Valley Vipers.
Wobec kontuzji kilku graczy podstawowej rotacji, trener Mike D'Antoni postanowił dać szansę Onuaku na pokazanie własnych możliwości. Amerykanin z nigeryjskimi korzeniami zadebiutował w poniedziałkowym starciu z Phoenix Suns: zagrał 8 minut, w czasie których zdobył 6 punktów, zaliczył 3 biórki, przechwyt i asystę. Czyli: liczby jak liczby, nic powalającego.
To, co zapewniło mu popularność i obecność w niemal wszystkich amerykańskich mediach, to dwa rzuty wolne, jakie przyszło mu wykonać w końcówce spotkania. Onuaku rzucał je bowiem... dołem (na wideo od 1:10).
To, wbrew pozorom, nie nowość w NBA, lecz piękne nawiązanie do czasów Ricka Barry'ego. Członek Galerii Sław, znany głównie z występów w latach 70. XX wieku, jako ostatni korzystał z tej metody. Co ważne: skutecznie korzystał. Dlaczego więc na naśladowcę musiał czekać prawie czterdzieści lat?
– Wolę nie trafiać wcale, niż się wygłupiać – wspominał kiedyś Shaquille O'Neal. On, podobnie jak wielu innych wysokich zawodników, miał z rzutami wolnymi spory problem. Umiał niemal wszystko inne, ale "wolne" trafiał tylko w połowie przypadków. To mało, zdecydowanie za mało, biorąc pod uwagę, że czołowi koszykarze mogą pochwalić się średnią oscylującą ok. 90 procent.
Andre Drummond, Dwight Howard, DeAndre Jordan i kilku innych mogłoby i powinno wziąć z Onuaku przykład. Choć wszyscy eksperci zgodnie przekonują, że odpowiednie wyćwiczenie tej techniki zapewniłoby każdemu z nich wyższą skuteczność, panowie najpewniej za bardzo przejmują się obecnością pięknych piosenkarek i aktorek w pierwszych rzędach hal...
A Onuaku? – Nieważne jak, ważne, że piłka wpada do kosza – mówił potem. I dodał: – Bałem się jak diabli. To było straszne. Jednocześnie bardzo cieszę się, że się udało.
Gdy, jeszcze na studiach, rzucał piłkę "klasycznie", trafiał zaledwie 46 proc. rzutów wolnych. Po zmianie stylu jego skuteczność wzrosła do 59 procent. A to dopiero początek!

