Zaplanowana na 25 lutego walka o pas mistrza świata federacji WBC pomiędzy Andrzejem Wawrzykiem a Deontayem Wilderem nie dojdzie do skutku. Powód? W organizmie Polaka wykryto steryd anaboliczny – stanozolol. – Ten środek musiał być w odżywkach – mówi Artur Szpilka.
RAFAŁ MANDES, SPORT.TVP.PL: – Jak pan odebrał wiadomość o dopingu wykrytym u Wawrzyka?
ARTUR SZPILKA: – To największy szok jaki ostatnio przeżyłem. Znam Andrzeja od dwunastego roku życia, wiem jakie ma podejście do życia, wiem, że lubi sobie czasem wypić i zjeść nie do końca zdrowe rzeczy, ale dopingu świadomie by nie zażył. To nie ten typ człowieka. Po prostu.
– Fakt jest jednak taki, że w jego organizmie wykryto steryd anaboliczny.
– Jeden z moich kolegów jest blisko związany z pewną firmą produkującą odżywki. Sąd dwukrotnie ich upomniał i ukarał finansowo oraz ostrzegł, że za następnym razem będzie już więzienie. Odżywki te były badane, na opakowaniach były w związku z tym odpowiednie informacje, ale mimo to w środku znaleziono sterydy. Nikt nie wie jakim cudem i tak też mogło być w przypadku Andrzeja. Niestety, firmy amerykańskie potrafią się posunąć do tego typu rozwiązań. Ich interesuje tylko to, by przysłowiowy Kowalski po kilku wizytach na siłowni poczuł się silniejszy, by zobaczył w lustrze, że wygląda lepiej niż kilka dni temu.
– Andrzej Wawrzyk oraz jego promotor Andrzej Wasilewski w środę chcieli przebadać odżywki w Warszawie.
– Jeździli, by udowodnić niewinność, ale nikt nie chciał podjąć się tego badania. Nikt nie chce podważać autorytetu VADA (Dobrowolne Stowarzyszenie Antydopingowe, red.), taka jest prawda. Ja nie mówię, że VADA popełniła jakiś błąd, ale dlaczego Andrzej, który w stu procentach jest przekonany, że nic złego nie zrobił, nie może tego sprawdzić? To jest chore. Wawrzykowi w jednej chwili załamało się całe życie, jego kariera. Rozmawiałem z nim, on strasznie to przeżywa i wcale mu się nie dziwię. Ten środek musiał być w odżywkach, innego rozwiązania nie biorę pod uwagę. Po co miałby świadomie przyjmować doping? Przecież lada moment miał walczyć o mistrzostwo świata, był w czołowej "15" federacji WBC więc wiedział, że w każdej chwili może zostać przebadany. To wszystko jest bardzo podejrzane.
– Wawrzyk był w programie Clean Boxing Program, musiał zdawać sobie sprawę, że VADA może zapukać do drzwi o każdej porze dnia i nocy.
– Właśnie o tym przed chwilą wspomniałem. Andrzej to leniwy, wesoły grubasek – tak, tak wiem jak to brzmi, ale chodzi mi o to, że to nie jest typ, który nagle, pod koniec przygotowań do walki o tytuł, decyduje się na doping. To by mu nigdy nie przyszło do głowy, on przez taką głupotę nie zrezygnowałby z największej wypłaty w życiu.
– Nie dziwi pana, że Wawrzyk i Wasilewski zdecydowali się na przebadanie odżywek dopiero po dopingowej wpadce, a nie przed rozpoczęciem jej zażywania?
– A czy ty jesteś normalny? To my mamy wszystkie nasze półki z odżywkami zapakować do samochodu i zawieźć do laboratorium? Mamy znać całą tablicę Mendelejewa? Na odżywkach są informacje o odpowiednich badaniach, ale tak jak w przypadku firmy, o której już mówiłem, nie zawsze jest to gwarancją, że wszystko jest w porządku.
– Reasumując dałby sobie pan uciąć rękę, że Wawrzyk świadomie niczego nie przyjął?
– Jest tylko jedna osoba, za którą dałbym sobie rękę uciąć. Zresztą tu nie chodzi o ty, by coś sobie ucinać – ja po prostu wierzę Andrzejowi. Jesteśmy przyjaciółmi, wiele razem w życiu przeszliśmy i on by mnie w takiej sprawie nie okłamał. Podpisał odpowiednie dokumenty, wiedział, że będzie badany przed walką z Wilderem, to wszystko jest mocno podejrzane. Wiem, że jako jego przyjaciel jestem bardzo nieobiektywny, ale świadomie tego nie zrobił. Kto jak kto, ale Andrzej do takiego ruchu by się nie posunął.
– W Birmingham (Alabama) między linami zabraknie również pana. A miała być "polska" gala…
– Jestem bardzo wkurzony. Przez pół roku harowałem dzień w dzień, jadłem te wszystkie warzywa, trzymałem dietę i nic z tego. Ostatni tydzień to był już luz, pojawiły się fast foody, ale wystarczy tej laby, trzeba ponownie zabrać się za siebie.
– To mało realne, ale gdyby pojawiła się taka propozycja, to wskoczyłby pan w miejsce Wawrzyka i po raz drugi zmierzył się z Wilderem?
– Oczywiście i to mimo tego tygodnia luzu. Jestem po rocznej przerwie, dwóch operacjach i pięciu miesiącach w gipsie. Jestem głodny boksu!